Jestem na diecie proteinowej od 10 listopada. <?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />
Dla jednych do długo, dla innych krótko. Jestem zdeterminowana.
Co wpłynęło na taką determinację?
Oczywiście kilka czynników: zdrowotny, estetyczny i psychiczny.
Od 12 lat walczę z kilogramami z marnym skutkiem. Po ciąży zostało mi 15 kg. Chciałam je zrzucić, w efekcie zrzucałam 1kg, przybierałam 2 kg. Próbowałam różnych diet. W żadnej nie potrafiłam wytrwać. Diety proteinowej też próbowałam… Najdłużej wytrzymywałam dwa tygodnie. Nic więc dziwnego, że i tym razem moi najbliżsi nie bardzo wierzyli w skuteczność mojego odchudzania. Wręcz nawet szydzili. Już nie mówiąc o łakociach podsuwanych mi pod nos. Ale ja trwam ze spokojem. Zrzuciłam 10 kg. Muszę zgubić przynajmniej jeszcze raz tyle. Minęły już dwa miesiące z drobnymi odstępstwami w czasie świat. Dla jednych to doskonały efekt, jak na tak krótki okres czasu, dla innych, matko – tylko tyle! W tej chwili nie chudnę już tak szybko. Muszę uzbroić się w cierpliwość. Staram się być cierpliwa i wytrwała. Dodam że ćwiczę. Systematycznie chodzę na aerobik.
Cierpliwość straciło moje otoczenie. Dlaczego? Otóż co rusz są jakieś imprezy i spotkania towarzyskie. Moja obecność staje się denerwująca. Nie jem, nie piję i jeszcze z własną wodą przychodzę.
- Ile jeszcze będziesz na tej diecie – pytają.
- Hm… tyle, ile będzie trzeba – dodaję z uśmiechem.
- Ale raz na jakiś czas zrobisz odstępstwo?
- Raz na jakiś czas….
Oj, nie jest łatwo, nie jest łatwo. Ale trzymam się. Czy się to komu podoba, czy też nie.