Wczoraj miałam wieczór kryzysu. Mój małżonek postawił przedemna puszke orzeszków i zajadał bardzo głośno - żebym sie skusiła. Jego pewnie męczy to moje odchudzanie. Nie jadamy już wspólnie sniadań ani kolacji. Nie pijemy wspólnie drinka ani piwka z sokiem. A kiedy jedziemy nad morze, na rzekomą rybę, on je,a ja patrzę. Pewnie to jest wkurzające. Powinno być dla mnie, a jest dla niego. Zatem robi wszystko, aby mnie złamać. I do tego wszystkiego namówił pewnie dzieci. Bo wsztyscy podtykają mi słodycze, lody, paluszki i .... moje ulubione orzeszki.
Wytrzymałam do pewnego czasu. Ale kiedy oni poszli spać w ogramnej tajemnicy i ku własnym ubolewaniu zjadłam kilka orzeszków i schrupałam kilka paluszków z sezamem.
Dzisiaj z przerażeniem weszłam na wagę. I....
Matko! Znowu mnie o 1kg ubyło. Wskoczyłam w stare spodnie. Pasują! Hurrra!!!!
boczus
30 sierpnia 2007, 19:45GRATULUJE Z JEDNEGO KG NIE DLUGO ZROBI SIE 10 ZYCZE CI TEGO OLA
Lila26
30 sierpnia 2007, 11:40mnie przedwczoraj orzeszki skusiły i przepłaciłam to wczorajszym bólem zołądka - więc szczerze nie polecam. Pozdrawiam dietkowo