Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
30 stycznia 2015


Teraz dopiero zauważyłam,  że mam w szufladzie biurka kawałek jakieś czekolady... Jakoś tak poczułam jak wyciągałam z tej szuflady leki. I właściwie powstrzymałam się, kompletnie nawet nie przeszło mi przez głowę, żeby wyciągnąć paluchy po tę czekoladę. Ale w końcu muszę coś z nią zrobić, najlepiej wyrzucić, albo podrzucić dziadkom, bo jeszcze mnie skusi...

Zaczęłam troszkę wczoraj ćwiczyć, ale na razie spokojnie, żeby się nie zniechęcić zakwasami, a to u mnie prawdopodobne. Po niedawnej studniówce i dzikich harcach z przyjaciółmi na parkiecie miałam takie zakwasy... O matko, bolało mnie wszystko. Nogi, ręce, brzuch. Czułam się zmaltretowana i praktycznie przez tydzień nie miałam nawet ochoty wychodzić z łóżka, a co dopiero mowa o jakiś bardziej złożonych czynnościach, czy aktywności fizycznej... 

Na dniach chcę zacząć biegać, ale jest jedna rzecz stojąca mi na przeszkodzie. A mianowicie buty... Nie mam żadnych innych butów oprócz glanów i takich półbutów jesiennych, a oczywiście żadne nie nadają się do biegania. Tak więc muszę się przelecieć jutro, albo pojutrze i kupić sobie jakieś dobre buty do biegania... Jakieś rady? ;) Może i przy okazji nowe spodnie dresowe sobie kupie :3

Rozmawiałam z dziadkami i przedstawiłam im co chcę jeść, a czego absolutnie nie... Na razie nic nie mówią, zrobili listę zakupów z moimi prośbami... Mam nadzieje, że to już się utrzyma, a może i ich namówię do zdrowego odżywiania ;)

Właśnie... Macie jakieś propozycje czegoś co bym mogła przygotować w domu na rodzinny obiad, żeby pokazać dziadkom, że można jeść zdrowo i smacznie?