Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ready...steady....GO!!!


Zaskakujące jak bardzo można ignorować dodatkowe kilogramy. Człowiek patrzy na siebie codziennie w lustrze i nie widzi... Czasami jakaś kurteczka staje się bardziej opięta przez co ląduje na dnie szafy, potem zmienia się dziurkę w pasku, bo robi się za ciasno na standardowym poziomie, boczki wylewają się ze spodni, ale przecież to wina bluzki - wystarczy założyć inną i wyglądam tak jak zwykle. W oszukiwaniu siebie jesteśmy mistrzami. I nadchodzi taki moment... czasami sprowokowany, tak jak w moim wypadku, czasami po prostu przestajemy tylko patrzeć a zaczynamy widzieć. Nagle okazuje się, że nie poznajemy naszego ciała... I standardowa procedura - najpierw rozpacz, a następnie motywacja do zmiany. I tak też jest tym razem. Mam nadzieję, że mój zapał nie będzie słomiany i wezmę się w końcu do roboty. Może prowadzenie tego...errm... pamiętnika?! przyniesie jakiś efekt.

Zaczynam od 87 kg. Dzisiaj stanęłam na wagę i pokazała co do grama tyle. W styczniu ważyłam jeszcze ponad 92 kg, więc mam już niewielkie postępy. Spowodowane są głównie zmianą sposobu odżywiania. Trudno uwierzyć, ale zawsze jadłam zdrowo. Tyle tylko, że więcej się ruszałam, a teraz osiadłam w biurze, co oczywiście sprzyja dodatkowym kilogramom. Piję duuużo wody ok. 3 -4 l dziennie. Dwa lata temu piłam jej około 0,5 l. Przez co mój organizm cały czas myślał, że jest głodny. Gorzej, że gospodarkę wodną mam zaburzoną, ale o tym innym razem. Poza tym wyeliminowałam wszytko to co możecie wyczytać z tysięcy stron o odchudzaniu - białe pieczywo (mimo, że wcześnie sama piekłam chleb), makaron, sosy, słodkie jogurty, ziemniaki, alkohol (zabójca matabolizmu), przetworzone i gotowe produkty, ograniczyłam sól, a poza tym staram się, żeby do każdego posiłku serwować warzywo lub owoc. No tak, fajnie gada, ale czemu jest taka gruba... Szczerze mówiąc - nie wiem. Gdyby wiedziała, to nie pociłabym się teraz nad tym wpisem ;) Badałam tarczycę, ale już wiem że badanie to powinnam powtórzyć i zrobić usg, a potem skonsultować wyniki z lekarzem. Ostatnio jeden parametr miałam zaburzony, ale oczywiście uznałam to za usprawiedliwienie tycia i odpuściłam.

 Dietę od vitalii dostanę jutro. Wybrałam IG pro. Chyba dlatego, że wcześniej miałam niezłe wyniki jak jadłam produkty o niskim indeksie glikemicznym. Na dłuższą metę komponowanie takich posiłków jest naprawdę trudne, dlatego wolałam się oddać w ręce specjalistów. A więc ready, steady.... GO!!!