Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 20. Umieram.


Zaczął ki się okres. Spóźniony, ale wiem dlaczego i nie jest to spowodowane ciążą (jeszcze tylko tego by brakowało). Aż się zginam z bólu. Lekarz mnie uprzedziła, że może tak być, ale myślałam, że będzie trochę lepiej. Dupa, nie jest. Za to z rana dostałam w miarę dobre wiadomości dotyczące zdrowia. Za 3 miesiące kolejna kontrola i - niestety - być może kolejne bolesne badanie. No co zmienię, jak nic nie zmienię? 

Nie ćwiczyłam dzisiaj, za bardzo mnie wszystko boli. Miał być Skalpel, będzie jutro, nic na siłę. Śniadanie zjadłam dopiero o 12:00, w dodatku na siłę, trochę nadgoniłam kcal wieczorem, właściwie też na siłę. Nie mam kompletnie apetytu i bardzo mi to odpowiada, ale jeść muszę. 

Jutro home office, więc wzięłam sobie na spanie. W środku nocy dopadł mnie ten cholerny okres i od północy do 2 nad ranem nie zmrużyłam oka. Muszę się w końcu wyspać, bo niespanie i niejedzenie plus intensywne ćwiczenia to raczej do dupy pomysł. A nie śpię jak trzeba od kilku dni. 

Dzień  był pełen wrażeń, polowałam na trudno dostępne bilety na przyszłoroczny koncert i udało mi się je zdobyć. A nie wszystkim się udało. Bardzo się cieszę i mam nadzieję założyć na niego krótkie spodenki i koszulkę ulubionego zespołu. Będzie lato, mam ponad rok, więc spokojnie dam radę. 😊

Menu

Śniadanie: 50 g musli z mlekiem

Przekąska: smoothie 

Obiad: cannelloni że szpinakiem i ricottą, czyli powtórka z wczoraj 

Przekąska: pączek 

Ćwiczeń dziś brak, ale w sumie sporo chodziłam, więc pół biedy. 

oprzyszłym tygodniu kolejne ważenie, jestem ciekawa wyników. 

  • Anchee92

    Anchee92

    2 czerwca 2022, 20:28

    Ehh.. my kobiety. Z jednej strony (na szczęście nie trwa to długo) ale z drugiej powtórki co miesiąc:)