Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 30, 31 i 32.


Nie było mnie kilka dni. Dietę nadal trzymam, kupiliśmy też rowery. Ja nawet nie miałam zamiaru kupować, właściwie byłam zadowolona ze swojego obecnego Bullsa, ale to była miłość od pierwszego wejrzenia... 

Jeździ się bardzo wygodnie, rower ma super siodełko i ogólnie jestem zadowolona. Starego roweru nie sprzedam, przyda się na inne okazje. 

Chłopak też znalazł swój rower, z tym że on wiedział co chce jeszcze zanim w ogóle pojechaliśmy do sklepu. 

W niedzielę spontanicznie pojechaliśmy nad jezioro. Bardzo spontanicznie – na tyle, że opalaliśmy się jakieś 2-3 h w ostrym słońcu bez kremu z filtrem. Efekty łatwo można sobie wyobrazić... Mam poparzone ramiona i plecy, chłopak wyszedł z tego nieco lepiej. O ile w niedzielę pływałam, o tyle w poniedziałek nie było szans na ćwiczenia. Zwyczajnie za bardzo mnie wszystko bolało. Wczoraj powolutku zaczęło przechodzić. Ubraliśmy się więc wieczorem, wysmarowaliśmy dokładnie kremami z filtrem i pojechaliśmy na kolejną rowerową wycieczkę. 

Jutro chcę się zważyć. Wiem, że 70% sukcesu do dieta, a tylko 30% to kwestia ćwiczeń, poza tym miałam raptem jeden dzień przerwy, ale mimo wszystko. Uważam, że cotygodniowe ważenie jest okay. Jeżeli waga w pewnym momencie na chwilę się zatrzyma, to jeszcze pół biedy, ale jeśli zacznie wzrastać, to już coś jest nie tak. 

W czwartek wyjeżdżamy na urlop, więc do niedzieli co najmniej raczej nie będę się odzywać. Chcę sobie zrobić reset od telefonu i Internetu. Mimo że pogoda ma być taka sobie, mam nadzieję na aktywny wypoczynek, czego i Wam życzę. 

😊

  • Babok.Kukurydz!anka

    Babok.Kukurydz!anka

    17 czerwca 2022, 08:06

    Ładny ten miętowy rower. Aż mi moja dawna pistacje przypomina. Obecnie mam pożyczony rower od męża. Czeka mnie jeszcze spotkanie z jego siodelkiem....