Cześć dziewczyny!
Wczoraj nie pisałam, bo byłam zmęczona, ale i troszkę było mi wstyd. Postanowiliśmy z M. iść na obiad na miasto, bo była akcja "Poznań za pół ceny" i były całkiem przyjemne ceny i restauracje! Wybraliśmy włoską. Straciliśmy 2h! Czekaliśmy ok. 45 minut aż ktoś przyjmie zamówienie, następnie 30 min. na sam posiłek. I do tego nie było warto. Zamówiliśmy grzanki czosnkowe z serem, szynką i pomidorami. To był starter a dostaliśmy pomiędzy pierwszym a drugim daniem! W ogóle byliśmy tylko po owsiance śniadaniowej, którą zjedliśmy 5,6h wcześniej (nikt nie wiedział, że będziemy czekać 2h!). Często z M. zamawiamy dwa dania i wymieniamy się połową, żeby każdy mógł spróbować, a jakby było niedobre, to zawsze się zje pół porcji a nie całą! :D Tak więc, wzięliśmy makaron po bolońsku i pizzę Prosciutto. Do tego wzięłam lampkę wina (okropnie okropne, smakowało jak jakieś najtańsze i najgorszej jakości wino!). Co do makaronu, to był rozgotowany, sos całkiem całkiem, ale jak to się mówi "dupy nie urywał" (za przeproszeniem!). Pizza rzeczywiście na bardzo cienkim cieście, ale koło włoskiej pizzy, to to raczej nie leżało (nie chwaląc się, próbowałam włoskiej pizzy będąc rok temu w Rzymie). Tak więc straciliśmy tylko czas i pieniądze, bo nie było warto! Dostaliśmy małą Coca-colę light za długie czekanie i niestety wypiłam! Wieczorem zjadłam małą porcję makaronu ze szpinakiem, filetem z indyka w mascarpone i odrobinie śmietany (dzieło M. więc trzeba było spróbować!). Ale naprawdę była to mała porcja, za to baaardzo smaczna :-) I to tyle co wczoraj zjadłam! 3 posiłki... Znowu!
Natomiast dzisiaj obudziłam się z takimi zakwasami, że to szok. Już wczoraj wieczorem zaczynałam czuć, oczywiście od parku linowego. Od brzucha w górę jest jakaś tragedia! Nie mogłam rano zmywarki otworzyć :D a trzeba było iść na tenis (odrabialiśmy na uczelni czwartek). Więc tak mi dzisiaj nie szła ta gra. Dodatkowo pogoda taka nijaka, bo szaro i trochę padało. I muszę przyznać, że się cieszyłam, że już koniec! Chciałam wieczorem pobiegać, ale zakwasy mówią, że jutro! A tak to cały dzień nauka...
Śniadanie
- owsianka na mleku z pestkami słonecznika i rodzynkami
- zielona herbata
II śniadanie
- pomarańcza
- 2 kromki chleba z masłem, jedna z twarogiem, druga z polędwicą i pomidorem
- kawa
- 2 ciastka Digestives
(nie wszystko na raz, tak w przeciągu 2h)
Obiad
- mięsko duszone w sosie winno-musztardowym i 2 łyżki buraczków
- 2 marchewki
- banan - na deser :-)
- herbatka owocowa
Kolacja
- jajecznica z dwóch jajek z suszonymi pomidorami, zwykłymi pomidorami i oliwkami z odrobinką pieprzu cayenne (niech szybciej trawi!) i papryką słodką
- czerwona herbata z cytryną
Dzisiaj 14 dzień wyzwania przysiadowego (no nie wierzę, że wytrzymałam 2 tygodnie!). 135 przysiadów przede mną, już mi nie fajnie na myśl o tym :P Wydaje mi się, że nie ma żadnej zmiany, ale ciężko mi to dokładnie sprawdzić, może wyjdzie przy mierzeniu :-)
Może jeszcze poćwiczę z Mel B (jak mi mięśnie pozwolą :-))
Trzymajcie się chudzinki!
Wczoraj nie pisałam, bo byłam zmęczona, ale i troszkę było mi wstyd. Postanowiliśmy z M. iść na obiad na miasto, bo była akcja "Poznań za pół ceny" i były całkiem przyjemne ceny i restauracje! Wybraliśmy włoską. Straciliśmy 2h! Czekaliśmy ok. 45 minut aż ktoś przyjmie zamówienie, następnie 30 min. na sam posiłek. I do tego nie było warto. Zamówiliśmy grzanki czosnkowe z serem, szynką i pomidorami. To był starter a dostaliśmy pomiędzy pierwszym a drugim daniem! W ogóle byliśmy tylko po owsiance śniadaniowej, którą zjedliśmy 5,6h wcześniej (nikt nie wiedział, że będziemy czekać 2h!). Często z M. zamawiamy dwa dania i wymieniamy się połową, żeby każdy mógł spróbować, a jakby było niedobre, to zawsze się zje pół porcji a nie całą! :D Tak więc, wzięliśmy makaron po bolońsku i pizzę Prosciutto. Do tego wzięłam lampkę wina (okropnie okropne, smakowało jak jakieś najtańsze i najgorszej jakości wino!). Co do makaronu, to był rozgotowany, sos całkiem całkiem, ale jak to się mówi "dupy nie urywał" (za przeproszeniem!). Pizza rzeczywiście na bardzo cienkim cieście, ale koło włoskiej pizzy, to to raczej nie leżało (nie chwaląc się, próbowałam włoskiej pizzy będąc rok temu w Rzymie). Tak więc straciliśmy tylko czas i pieniądze, bo nie było warto! Dostaliśmy małą Coca-colę light za długie czekanie i niestety wypiłam! Wieczorem zjadłam małą porcję makaronu ze szpinakiem, filetem z indyka w mascarpone i odrobinie śmietany (dzieło M. więc trzeba było spróbować!). Ale naprawdę była to mała porcja, za to baaardzo smaczna :-) I to tyle co wczoraj zjadłam! 3 posiłki... Znowu!
Natomiast dzisiaj obudziłam się z takimi zakwasami, że to szok. Już wczoraj wieczorem zaczynałam czuć, oczywiście od parku linowego. Od brzucha w górę jest jakaś tragedia! Nie mogłam rano zmywarki otworzyć :D a trzeba było iść na tenis (odrabialiśmy na uczelni czwartek). Więc tak mi dzisiaj nie szła ta gra. Dodatkowo pogoda taka nijaka, bo szaro i trochę padało. I muszę przyznać, że się cieszyłam, że już koniec! Chciałam wieczorem pobiegać, ale zakwasy mówią, że jutro! A tak to cały dzień nauka...
Śniadanie
- owsianka na mleku z pestkami słonecznika i rodzynkami
- zielona herbata
II śniadanie
- pomarańcza
- 2 kromki chleba z masłem, jedna z twarogiem, druga z polędwicą i pomidorem
- kawa
- 2 ciastka Digestives
(nie wszystko na raz, tak w przeciągu 2h)
Obiad
- mięsko duszone w sosie winno-musztardowym i 2 łyżki buraczków
- 2 marchewki
- banan - na deser :-)
- herbatka owocowa
Kolacja
- jajecznica z dwóch jajek z suszonymi pomidorami, zwykłymi pomidorami i oliwkami z odrobinką pieprzu cayenne (niech szybciej trawi!) i papryką słodką
- czerwona herbata z cytryną
Dzisiaj 14 dzień wyzwania przysiadowego (no nie wierzę, że wytrzymałam 2 tygodnie!). 135 przysiadów przede mną, już mi nie fajnie na myśl o tym :P Wydaje mi się, że nie ma żadnej zmiany, ale ciężko mi to dokładnie sprawdzić, może wyjdzie przy mierzeniu :-)
Może jeszcze poćwiczę z Mel B (jak mi mięśnie pozwolą :-))
Trzymajcie się chudzinki!
ZonaBatmana
30 kwietnia 2013, 22:08O masakra, moja noga by już tam więc nie powstała ;p Gratuluje też przysiadów, ja z nimi nie mogę, podziwiam Cię, na prawdę ;P ;) Co do zumby, to boje się że nie bd mieć czasu, bo muszę się do matury też uczyć ;/... A co do cytryny ;p Podobno gorąca woda z cytryną przyspiesza metabolizm...nie wiem, czy to prawda, ale już się do niej przyzwyczaiłam ;p
ZonaBatmana
30 kwietnia 2013, 22:08O masakra, moja noga by już tam więc nie powstała ;p Gratuluje też przysiadów, ja z nimi nie mogę, podziwiam Cię, na prawdę ;P ;) Co do zumby, to boje się że nie bd mieć czasu, bo muszę się do matury też uczyć ;/... A co do cytryny ;p Podobno gorąca woda z cytryną przyspiesza metabolizm...nie wiem, czy to prawda, ale już się do niej przyzwyczaiłam ;p
ZonaBatmana
30 kwietnia 2013, 22:08O masakra, moja noga by już tam więc nie powstała ;p Gratuluje też przysiadów, ja z nimi nie mogę, podziwiam Cię, na prawdę ;P ;) Co do zumby, to boje się że nie bd mieć czasu, bo muszę się do matury też uczyć ;/... A co do cytryny ;p Podobno gorąca woda z cytryną przyspiesza metabolizm...nie wiem, czy to prawda, ale już się do niej przyzwyczaiłam ;p
ZonaBatmana
30 kwietnia 2013, 22:08O masakra, moja noga by już tam więc nie powstała ;p Gratuluje też przysiadów, ja z nimi nie mogę, podziwiam Cię, na prawdę ;P ;) Co do zumby, to boje się że nie bd mieć czasu, bo muszę się do matury też uczyć ;/... A co do cytryny ;p Podobno gorąca woda z cytryną przyspiesza metabolizm...nie wiem, czy to prawda, ale już się do niej przyzwyczaiłam ;p
rroja
29 kwietnia 2013, 23:17ale intensywnie u Ciebie! jak są zakwasy, to trzeba odpocząć ;) miłego tygodnia!