Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...


Wczoraj jednak poddałam się niesprzyjającej aurze blue monday - po kolacji wszamałam serek czekoladowy, trochę płatków i rodzynki... A później nie mogłam spać, nienawidzę spania z przepełnionym brzuchem! Cieszę się, że to nie były jakieś ostre "grzechy", że nie popłynęłam w starym stylu... A dzisiaj jest ciężko, ale się nie poddaję, dieta trwa - tak, jak trwała. W swoim zwyczajnym trybie dzisiaj pewnie nie zjadłabym nic albo bardzo mało, a później rzuciła się na wszystko. Ale nie tym razem! Zjadłam jak 5 posiłków i jakieś 1500 kcal. Nie poddam się i już, choćby nie wiem co! Potknięcie może się zdarzyć, ale zamiast zostawać w tym grajdole, trzeba się ruszyć i walczyć o swoje, a nie tylko biernie przyglądać szczęściu innych. Wczoraj rozmawiałam z przyjaciółką, z którą nie widziałyśmy się przez dłuższy czas - chłopak się jej oświadczył! Zazdroszczę! Ja niestety bywam uważana za atrakcyjną przez pijanych starszych panów lub tramwajowe żule...No cóż...:) W każdym razie powiedziałam jej, że ćwiczę i się za siebie wzięłam, więc już nie ma odwrotu, nie zamierzam się wstydzić, jak już się spotkamy! 

Tak bardzo bym chciała wreszcie w siebie uwierzyć! Zaakceptować własne ciało! Schudnąć! Żyć!

  • _Pola_

    _Pola_

    20 stycznia 2015, 22:27

    Patrząc na awatar domyślam się, że uwielbiasz "Anię z Zielonego Wzgórza" tak jak ja :)) Trzymam za Ciebie kciuki!