Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień kryzysu.


Niestety w końcu nadszedł. Jakoś kiepsko się dzisiaj czuję. Boli mnie to i tamto. Położyłam się na 3 godzinki spać. Nawet czytać mi się nie chce. Oczywiście odbiło się to na jedzeniu. Nie przesadziłam, ale miałam dziś taką mega ochotę na żarcie. 
 Do jedzonka dziś było:
*Śniadanie: Bułka pszenna znów w trzech częściach, sałata, wędlina, pomidor i rzodkiewki.
*W pracy: jogurt naturalny, dwie łyżki płatków owsianych, łyżka otrębów pszennych, szczypta kakao i cynamonu. I do tego jabłko.
*Na obiad 200 g zapiekanki takiej jak wczoraj.
*Podwieczorek: lody bananowe (jeden mrożony banan wymieszany z pół łyżeczki kakao). Kocham ten deser i chyba dopóki banany w zamrażarce mi się nie skończą to będę go jadła 
*Na kolację wsunęłam serek ziarnisty 3% tłuszczu, z 4 rzodkiewkami i szczypiorkiem. Do tego dwie cieniutkie kromki chleba razowego. 
Do tego woda, ale dziś nie było kawy. Jakoś tak nie miałam dziś na nią ochoty. 
No i zjadłam batonika orkiszowego (powiem wam, że całkiem niezły) i dwa beziki mrożone. Na szczęście skończyło się tylko na tym  
Jakoś nie mam ochoty sobie pobiegać, no mówię wam najchętniej poszłabym spać. 
Ale ja dzisiaj smęcę. Najlepiej  skończyć wpis na dziś i do jutra. PA PA.