Wczoraj pojeździłam prawie godzinę na rowerze stacjonarnym.
Przejechałam na "3" tylko 10 km. Także tempo miałam oszałamiające. Ha,ha, ha!
Ale nic to - dobre i takie początki.
Mam założenie pojeździć codziennie minimum po pół godziny oglądając np. "Na wspólnej". Bez telewizorka bądź muzyczki w tle, nie byłabym w stanie jeździć dłużej niż 15 minut.
Natomiast jakoś nie mogę zabrać się do ćwiczeń mojego ciała. Jak sobie przypomnę moje "powody" dlaczego mi się nie chce do tego zabrać, to śmiać mi się chce z moich "wymówek". A niestety codziennie mam na sumieniu coś słodkiego (nie zawsze małego) więc powinnam to spalić.
Od 2 dni chcę pozbyć się słodkości z jadłospisu, ale wtedy mój organizm domaga się niestety ich natarczywie. A ja niestety ulegam. Może wkrótce pokonam swoje zachcianki? Oby!!!
A na razie: miłego dnia - życzę wszystkim i sobie.