Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
siódmy tydzień


Witajcie,

noi się doigrałam.. za dużo nosiłam mojjego skarba na rączkach, gdzieś mi strzykneło w kręgosłupie i się znou ruszać nie ogę.. to już trzeci raz od kąd jestem mamą, jak mam ten problem, dwa razy skończyło się na zastrzyku przeciwbólowym i fizjoterapi, ale teraz postanowiłam że się nie poddam , będę funkcjonować w miarę normalnie, biorę tablety przeciwbolowe ale do lekarza ani na żadne masaże nie pojdę... nie , nie , nie.. będę twarda  a  nie miękka... najgorsze jest tylko to w tym wszystkim, że nie mogę iść na siłownie, a zanosi się jak znam mój plan pracy na najbliższy tydz, że będę mogła iść dopiero w piątek. Dziś popracuję sobie w domu, w piątek się wypocę porządnie na siłce, choć w domu 700 kcal nie spale, nie ma szans. Mam od dziś nocki, więc przyszedł czas kiedy zamieniam się w wampira... po nocce spię do 15.00 żeby być w sanie pracować na kolejnej nocce. Dzięki temu mało jem, bo od powiedzmy 18.00 do 15.00 dnia następnego nie mam nic w ustach, poza wodą, litrem kawy i ewentualnie małym jogurtem 0%. Dokładnie 7 tygodni temu, kiedy zaczełam moją historie z odchudzaniem też miałam nocki, i wtedy właśnie schudłam najbardziej. Chyba 5 kg zleciało ze mnie w ciągu tygodnia. 
Jutro dzień ważenia a moja waga stoi.... masakra. Już się cieszyłam, jak weszłam na wagę w sobotę po odsypianiu imprezy piątkowej, jednak nie było to możliwe żeby stracić przez sen półtora kg, szybko wróciło i dziś na wadze jest już 89,6 :-(
Ale dobra, cieszę się że w ogóle schudłam, że nie ciągnie mnie już tak do słodyczy. Porównuję to do  rzucania palenia. Dałam radę 6 tygodni, dam radę kolejne 6 i potem jeszcze 6 lat i tak cały czas... Posprzątałam swoją szafę i odkryłam że mam w niej ciuchy z przed ciąży w które już się mieszczę, ładnie wyprałam i dziś mam zamiar je prasować, choć generalnie nie prasują od 2 lat niczego, tylko jak koniecznie muszę, jaką koszulę,etc... (pracowałam tylko ciuszki maleństwa do 6 m-ca życia), potem stwierdziłam, że to strata mojego cennego czasu. Czyli podliczyłam sobie że
Aby schudnąć do rozmiaru 44 musiałam  stracić 8kg, mogę sobie w ten sposób nieco dokładniej rozrysować mój plan, i się jego trzymać
98kg - 89kg    roz 46>>44 
89kg - 81kg    roz 44>>42
81kg - 73kg    roz 42>>38
73kg - 65kg    roz 38>>36
65kg - 62kg( cel w marzeniach 59 kg) >>>> luźny roz. 36

Czy ktos sie zgadza z taka rozmiarówką?
Chętnie się dowiem jakie rozmary nosicie , przy jakim wzroście i jakiej wadze. Ja jestem dość wysoka, 173 cm, więc jak chudnę to wyciąga mnie po prostu jakoś ku górze,,, 
Choć pamiętam np przed ślubem, że kupiłam sobie spodniczkę 36 i się w nią z trudem bo z trudem ale zmieściłam przy wadze 68kg. 

Pozdrawiam

  • kasiiik123

    kasiiik123

    4 września 2012, 07:48

    Wzrost 168cm waga 67kg rozmiar 38:) Nie załamuj się, u mnie też waga spadała powoli....

  • ania9993

    ania9993

    3 września 2012, 13:26

    to by sie zgadzalo-ja waze 98 kg(175 wzrostu) rozmiar 44-46.

  • barbarossa1976

    barbarossa1976

    3 września 2012, 13:02

    ja warze 75kg i mam rozmiar 42