Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Gotowi... Do startu...


"Miej ty so­bie pałace, ja mój do­mek ciasny.
Praw­da, nie jest wspa­niały, szczupły, ale własny." -
Ignacy Krasicki

Dzisiaj wyjechałam od rodziców i przyjechałam do mojego mieszkanka we Wrocławiu. Już kilka lat temu przeprowadziłam się tu na stałe, ale ciężko mi nazwać moje mieszkanie domem (w sensie emocjonalnym, jak home w angielskim), nawet gdy tylko o tym myślę. Wiem, że może to się wydać śmieszne, ale w umyśle jest to dla mnie jakąś zdradą rodzinnego domu. Chociaż jestem w kontakcie z rodzicami praktycznie codziennie i często przyjeżdżam do nich na weekend, to czuję się już tam trochę jak gość. Wszystko zaczęło się od tego, że mój stary pokój został przekształcony w biuro, gdy poszłam na studia. Proces togo swoistego przecięcia pępowiny skończył się gdy zabrałam od nich wszystkie swoje rzeczy (trwało to dobre kilka lat :P ).

Dobra, koniec z tą chwilą nostalgii. Czas wrócić do powodu założenia tego pamiętnika. Dostałam dzisiaj swój jadłospis i jestem zachwycona! Zamieniłam kilka rzeczy, między innymi śniadanie z jajkiem na miękko na omleta. Są w sumie trzy rzeczy, do których nie mogę się jeszcze przemóc: jajko na miękko, jajko na twardo i chrzan. Oczywiście biorąc pod uwagę prawa Murphy'ego, które rządzą całym naszym światem, to śniadanie pierwszego dnia musiało zawierać jajko na miękko. Chciało mi się śmiać, gdy tylko zobaczyłam rozpiskę... Jeszcze z ciekawostek, to przed rozpoczęciem diety schudłam 1,5kg. Jednak podczepienie się pod jadłospis rodziców coś zdziałało...

A teraz małe co nieco na temat mojej aktywności fizycznej. Pod tym względem dzień był raczej słaby. Niestety jazda samochodem nie jest wystarczającym treningiem i aż wstyd mi się przyznać, ale zrobiłam dzisiaj tylko około 4000 kroków i to tylko dlatego, że wyszłam na spacer. Jutro będzie lepiej, bo muszę posprzątać mieszkanie i to będzie zdecydowanie aktywnie spędzony czas. Poza tym planowałam iść jutro na basen, ale zobaczyłam, że zaczynam trening Vitalii w poniedziałek (poniedziałki, środy i piątki) i jeśli basenowo będę szła (płynęła?) tak jak do tej pory, to basen i trening będzie w tym samym dniu. Ech, ale wyszło zawiłe zdanie... Jestem za leniwa, żeby napisać to inaczej, choć mam wrażenie, ze im dłużej piszę, tym bardziej brzmi to jak wymówka... W każdym razie, wybieram się popływać w niedzielę, a później we wtorek itd.

Na koniec chcę bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy odwiedzili mój pamiętnik. Jest to na prawdę dopingujące :) Na szczególne podziękowania zasługuje jadzia84, która zamieściła pierwszy komentarz na tej skromnej stronie, tak więc: DZIĘKUJĘ!

Pozdrawiam!