Wczoraj otrzymałam plan diety i ochoczo zabrałam się do działania. Czyli zakupy. Pierwsze zakupy to raczej koszmarek, ale dałam radę. Ta ilość i różnorodność produktów w podziale na kilka gramów na pierwszy raz mnie nieco zszokowała, ale skoro tak ma być, to poddaje się reżimowi w całości. Nie przepadam za gotowaniem, ale postanowiłam to pokochać. W końcu robię to dla siebie. Dlatego wczoraj wieczorem przygotowałam cały zestaw na dzisiaj.
Jestem już po 2 śniadaniach no i oczywiście obowiązkowych napojach typu woda i herbatka tym razem zielona. Najważniejsze to przetrwać te pierwsze dni, potem już się organizm przyzwyczai. Poza tym jeszcze całkowita zmiana repertuaru jedzeniowego.... jakoś dam rade. Ludzie muszą zmagać się z ciężkimi chorobami a ja tylko z otyłością i to zafundowaną na własne życzenie. A tak naprawdę, to jestem przerażona, tym że znowu może mi się nie udać. Jako weteran wielu diet, wiem że pierwszy dzień to pikuś w porównaniu do drugiego, trzeciego itd aż się oraganizm jakoś nie przestawi. Mało tego pierwszy miesiąc to pikuś, gdy waga jakoś tam spada, ale ten moment gdy stanie i nic, to jet dopiero jazda. Mam bardzo wielka nadzieję, że tym razem dam radę przez to przejść i dotrwać ..............A tymczasem po szklanecce wody.