Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zainteresowania: dobra książka, dobry film, narty, pływanie i taniec. Co mnie skłoniło do odchudzania: koszmarny widok w lustrze, obrzydzenie do siebie a właściwie to już rozpacz i bezsilność. Nie lubię siebie, nie mogę na siebie patrzeć, mam pretensje do siebie o każdy kęs włożony do ust, a zarazem jem bez opamiętania jakbym robiła to sobie na złość.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 433
Komentarzy: 3
Założony: 14 stycznia 2014
Ostatni wpis: 18 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sawa1

kobieta, 51 lat, Tychy

166 cm, 102.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 lutego 2014 , Komentarze (3)

Minął miesiąc i nie wierzę własnym oczom - 8 kg poszło tylko na samej diecie.
Właśnie od piątku włączyłam chodzenie na bieżni. Mam nadzieje, że jakoś wytrwam. W tym tygodniu zaplanowane 3 razy - m.in. dzisiaj.
Jestem w szoku, że ta dieta działa. Nie jest nawet taka uciążliwa jak się spodziewałam. Przyzwyczaiłam się do dań zaproponowanych w diecie i do ilości, do zakupów w ilościach jak dla mnie szokujących. N.p. zestaw owoców na jeden tydzień,  przed stosowaniem diety wystarczyłby mi na jakieś kilka miesięcy. Odzwyczaiłam się od jedzenia owoców, teraz na nowo nauczyłam się ich jeść. Muszę przyznać,  że jestem dzielna. Nie tknęłam żadnego "słodycza" od początku diety i co dziwne wcale mnie do nich nie ciągnie - pewnie przez owoce jakie mam w programie.
Nauczyłam się korzystać z wymiany dań, których nie lubię, lub  wykorzystuję wymianę dla spożycia produktów,  które mi zostały z poprzedniego tygodnia.
Ogólnie samopoczucie oczywiście wzrosło, kilka centymetrów ubyło tu i ówdzie,  choć chyba jeszcze nie bardzo widać. Zima jest, więc grubsze ciuchy jednak tuszują to i owo. 
Po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że wszystko dzieje się w mózgu. To jego trzeba najpierw obłaskawić i wszystko jakoś idzie. Oczywiście nadal obawiam się momentu kiedy waga stanie - a w większości  przypadków przecież tak jest. Ale ..... jak mówiła Skarlet O'Hara - jutro będę się tym martwić. Narazie jest nadzwyczaj dobrze.


18 stycznia 2014 , Skomentuj

No i jakoś poszło. Pierwszy dzień wbrew pozorom przeszedł całkiem gładko. Jedzenie też dobre. Właściwie nie byłam głodna. Ciekawa rzecz. Ale to pewnie z wrażenia i ze strachu co mnie czeka dalej i czy dam rade.

17 stycznia 2014 , Skomentuj

Wczoraj otrzymałam plan diety i ochoczo zabrałam się do działania. Czyli zakupy. Pierwsze zakupy to raczej koszmarek, ale dałam radę. Ta ilość i różnorodność produktów  w podziale na kilka gramów na pierwszy raz mnie nieco zszokowała, ale skoro tak ma być, to poddaje się reżimowi w całości. Nie przepadam za gotowaniem, ale postanowiłam to pokochać. W końcu robię to dla siebie. Dlatego wczoraj wieczorem przygotowałam cały zestaw na dzisiaj.
Jestem już po 2 śniadaniach no i oczywiście obowiązkowych napojach typu woda i herbatka tym razem zielona. Najważniejsze to przetrwać te pierwsze dni, potem już się organizm przyzwyczai. Poza tym jeszcze całkowita zmiana repertuaru jedzeniowego.... jakoś dam rade. Ludzie muszą zmagać się z ciężkimi chorobami a ja tylko z otyłością i to zafundowaną na własne życzenie. A tak naprawdę, to jestem przerażona, tym że znowu może mi się nie udać. Jako weteran wielu diet, wiem że pierwszy dzień to pikuś  w porównaniu do drugiego, trzeciego itd  aż się oraganizm jakoś nie przestawi. Mało tego pierwszy miesiąc to pikuś,  gdy waga jakoś tam spada, ale ten moment gdy stanie i nic, to jet dopiero jazda. Mam bardzo wielka nadzieję, że tym razem dam radę przez to przejść i dotrwać ..............A tymczasem po szklanecce wody.