Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
znowu mam ciągoty...


Niestety, ale dobrze nie jest.... waga bez zmian, ale nie o tym chciałam. Otóż mam ostatnio ciągoty do słodkiego a co gorsza to sobie na to pozwalam ;( Co prawda nie rzucam się jak szalona na kilka paczek ciastek i tabliczkę czekolady, ale jednak trochę tego i owego w ciągu dnia wpada. A to do kawy rano dwie kokosanki, potem jakieś herbatniki, wafelki albo ciastka. Na domiar złego wczoraj nie chodziłam... niby potem poćwiczyłam w domu trochę na nogi tak że dziś "czuję" mięśnie (nie są to zakwasy, ale wczoraj jak schodziłam wieczorem po schodach to szłam jak pokraka i miałam wrażenie, że w pewnym momencie nogi mogą mi się nie zgiąć w kolanie i spadnę, więc trzymałam się blisko poręczy :D ). Dziś też nigdzie nie szłam, ale miałam poćwiczyć na ramiona. Niestety nic z tego nie wyszło, bo naszło mnie na sprzątanie mieszkania... taki wstęp chyba do wiosennych porządków :P No ale na ramiona poćwiczę jutro a przynajmniej tak sobie obiecuję, bo nawet lubię te ćwiczenia... myślę, że głównie za to, że nie trwają za długo oraz czuję postępy w sile mięśni :] 

Z jedzeniem też w kratkę... jak śniadanie i drugie zjem dobre to potem obiad mam nie ten teges... Wczoraj na kolację zjedliśmy z mężem sałatkę z różnych sałat, szpinaku, wędzonego łososia i paru innych warzyw, a za to dziś na obiad indyk w sosie cebulowym z ziemniorami i zasmażanymi buraczkami :D Nawet nie wiem co mnie naszło na te zasmażane, bo ja takich nie jadam... najbardziej lubię takie zwykłe starte bez dodatków... Pocieszam się, że przynajmniej wszystko domowe i nawet sos własnej roboty bez żadnych weget itp ;)

Tak jak z jedzeniem tak i jest też z moim nastawieniem. Jednego dnia czuję, że nabieram sił i mam ochotę coś zrobić, zmienić... wtedy przez tydzień jem ładnie, piję zielone koktajle itd. a potem nachodzą mnie myśli, że i tak jest be i fe i że nic z tego nie będzie. Wczoraj byłam na zakupach. Chciałam m.in. kupić sobie spodnie, ale we wszystkich albo czułam się źle, albo źle wyglądałam albo nie pasowały... Cieszyłam się na myśl, że w tym sezonie będzie sporo spodni z wysoką talią, ale jak się okazuje wysoka talia nie równa wysokiej talii :P Taka jaką ja bym chciała to musiałyby się mi spodnie kończyć przy biuście :D wtedy by było wszystko odpowiednio zakryte hehe a tak to muffin top się wylewa i to nie tylko z boków ale co gorsza z przodu ;( a nie ma co się oszukiwać, że w cienkich letnich bluzkach widać to jeszcze bardziej. Poza tym nie wiem czemu, ale spodnie z tyłu na udach mi się marszczą w takie poziome bruzdy nie wiem z czego to wynika, ale nie podoba mi się to :/ Ehh....  cóż poradzić... kupiłam sobie jedną letnią bluzkę (bez rękawków, ale z takimi falbankami na ramionach żeby zrównoważyć szerokie biodra), niezapinaną narzutkę w której się zakochałam i nie mogę się doczekać aż będzie trochę cieplej i zacznę w niech chodzić zamiast kurtki a także.... trampki... takie białe, które często widzę że są zestawiane z letnimi sukienkami ;) Tak więc z jednej strony jestem zadowolona z zakupów a z drugiej dołuje mnie ta kwestia spodni :/ Nie wiem jak się z tym wszystkim ogarnąć, ale wiem że muszę to zrobić sama, bo nikt za mnie tego nie zrobi.

  • fitnessmania

    fitnessmania

    19 marca 2017, 12:30

    Musze się pochwalić, udało mi się w końcu schudnąć parę kilo, ale nie odbyło sie bez wspomagania, jest coś naprawdę dobrego, poszukajcie sobie w google - jak pozbyć się tłuszczu sposób xxally

  • fitnessmania

    fitnessmania

    18 marca 2017, 18:49

    Musze się pochwalić, udało mi się w końcu schudnąć parę kilo, ale nie odbyło sie bez wspomagania, jest coś naprawdę dobrego, poszukajcie sobie w google - ranking środków odchudzających xxally

  • aniapa78

    aniapa78

    16 marca 2017, 18:33

    Też tak mam, że jeden dzień lepszy, a inny gorszy jedzeniowo. Dziś mimo że biegałam to przekroczyłam spalone kcal. Co do słodyczy to wolę nie zjeść wcale, bo u mnie nie kończy się na jednej sztuce. Jak nałogowiec wpadam w ciąg.

    • Sawka00

      Sawka00

      21 marca 2017, 17:38

      jak nie mam w domu to nie jem i taka opcja najbardziej mi odpowiada, ale niestety dzieci co i rusz dostają słodycze od dziadków i to spore ilości a mąż też czasem coś kupi. Ja jak kupuję dzieciom to np. po jajku niespodziance albo coś innego, ale na jeden raz... a mąż jak kupuje to całą paczkę ciastek, dużą paczkę chipsów.. no takie rodzinne paki :P ja to sama bardzo rzadko kupuję słodkości i są to zazwyczaj wyroby piekarnicze typu rogaliki francuskie, bułki maślane a tak to lubię coś upiec co jakiś czas