Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mamą dwójki słodkich dzieciaczków, dziewczynki i chłopca. Co mnie skłoniło do odchudzania? A no dwie rzeczy... po pierwsze fakt, że moja koleżanka z podstawówki (miałam z nią w miarę regularny kontakt aż do czasu urodzenia pierwszego dziecka) nie poznała mnie w sklepie. To było już po urodzeniu drugiego dziecka i ważyłam wtedy o jakieś 15kg więcej. Jak dziś pamiętam jak zamiast cześć powiedziała mi "dzień dobry". Zdołowało mnie to na maksa.... :( Drugim motorem do działania było przemyślenie sobie wszystkiego i dojście do wniosku, że prędzej czy później ktoś zorganizuje w szkole tzw. spotkanie po latach i co ja wtedy biedna zrobię. Przecież nie odchudzę się tak z dnia na dzień ani nawet w miesiąc. Dlatego postanowiłam zacząć się odchudzać już teraz, aby potem takie spotkanie nie było dla mnie niechcianym zaskoczeniem. Postanowiłam chudnąć pomału tzn. 1kg na miesiąc, dzięki czemu mogę jeść normalnie i nie muszę rozstawać się zupełnie ze słodyczami. Jak to się mówi... czas i tak upłynie. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 41139
Komentarzy: 181
Założony: 3 stycznia 2015
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sawka00

kobieta, 41 lat, Warszawa

158 cm, 68.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 grudnia 2020 , Komentarze (6)

Waga za bardzo spadać nie chce a przynajmniej nie tak jakbym chciałam. W poprzednim wpisie cieszyłam się z wagi 65,9kg, ale jakiś czas potem waga wskoczyła na równo 66kg i przez bite 2 tygodnie nie drgnęła :( Dziś jakiś mały przełom nastąpił, bo pokazała 65,8kg :)) Dopiero teraz, po 5 i pół tygodnia odchudzania wreszcie zszedł równy 1 kilogram. Niby to malutko jak na taki okres czasu, ale z dwojga złego lepiej stracić kg niż go przybrać :D 

Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że jutro waga może znowu pokazać więcej, ale staram się nie dołować. Ćwiczę aktualnie 6 dni w tygodniu po zazwyczaj 45min, ale czasem mi się zdarzy tylko 30min na dzień. Nadal nie piję kawy - przez te 5/6 tygodni wypiłam tylko 2 razy. Słodyczy generalnie nie podjadam za wyjątkiem jednego dnia w tygodniu. Co prawda ostatnio zaczęłam sobie pozwalać na jednego czy dwa domowe pierniczki jako deser po obiedzie, ale wszystko z umiarem. Na jutro upiekłam sernik, więc też na luzie pewnie kawałeczek zjem. 

Chciałabym więcej ćwiczyć, ale chyba póki w domu będą dzieci na zdalnym to nic z tego nie będzie. Może jak już / jeśli pójdą do szkoły od połowy stycznia to wreszcie będę miała rano więcej czasu dla siebie. No i odpadnie gotowanie obiadków hehe Trzymajcie kciuki żeby waga nadal spadała ;) Może być powoli, ale żeby były jakieś długofalowe efekty.

24 listopada 2020 , Skomentuj

Wreszcie coś się ruszyło! Nie chcę zapeszać, ale udało mi się przez ostatnie 3 tygodnie zjechać z wagi o prawie kilogram (900g). Jestem przeszczęśliwa i marzę o tym aby wszystko dalej toczyło się w dobrym kierunku :) Nawet 1kg na miesiąc zdecydowanie mnie zadowala :) Schudłam niby te 900g a patrząc na swoje zapiski wychodzi na to, że ostatnio ważyłam tyle 2 lata temu hehe Czuję się niemal jak odmłodzona o te dwa lata. 

Jeśli chodzi o wymiary to jeszcze tak dokładnie się nie mierzyłam, bo czekam aż minie pełny miesiąc. Poniekąd ten centymetr czy dwa z pewnością poschodziło. Spodnie może leżą tak samo, ale za to bluzki lepiej się układają na brzuchu. 

W zasadzie jedyne co ostatnio zmieniłam to rzuciłam kawę. Przez te 3 tygodnie tylko raz ją wypiłam. Z wodą nadal walczę, ale ok 0,75-1L dziennie staram się wypić. Na śniadanie często wybieram jogurt z dodatkami. Ćwiczyć nadal ćwiczę, ale staram się żeby to było 30-45min dziennie. Wolne od ćwiczeń mam w niedziele i tego dnia mam też cheatday (domowe jedzenie u rodziców). 

Mam nadzieję, że tym razem mi się uda i wrócę do tego co było. Nadal marzy mi się 5tka z przodu na wadze ;) Póki co na liczniku 65,9 kg 

10 marca 2019 , Komentarze (4)

Nie chce mi się za specjalnie rozpisywać, ale efektów prawie nie mam żadnych. Co prawda ostatnie dwa dni sobie odpusciłam, ale to i tak nic nie zmieniło... 4 tygodnie diety, kombinowania z btw i wpisywania tego wszystkiego w fitatu a w rezultacie mam o 400g mniej :D

W każdym razie doszłam do wniosku, że nie będę od jutra wpisywać posiłków i liczyć kcal, bo to bez sensu jest. Ostatnie tygodnie pokazały, że ten model nie jest dla mnie i przez to jem mało warzyw, bo juz mi sie nie mieszczą w bilansie :P I jeszcze to ciągłe ważenie produktów, kombinowanie i wymienianie zeby btw sie zgadzało. Najgorzej jak kcal wychodzi za dużo a w btw jest wszystkiego za mało. Przez te 4 tygodnie częsciej jednak mi wychodziło, że to kcal było za mało a btw podświetlało sie na czerwono. Mam generalnie tego dosyć ;)

Od jutra jem tak jak czuję ze mam ochotę, ale oczywiscie raczej zdrowo i w rozsądnych ilosciach. Chciałabym za to więcej ćwiczyć tzn. dwa razy dziennie. Co do fitatu, to może kiedyś wrócę, ale póki co zdanie mam takie, że to jest dobre dla osób z niedowagą żeby wiedziały o ile jeśc więcej albo dla osób z totalnymi zaburzeniami mającymi niepohamowany apetyt. Oczywiscie kazdy jest inny i jak komuś takie wyliczanie pasuje to spoko, ale w moim przypadku... tak sie nie da zyc ;) j

Ps. A w ogóle to moze to wszystko przez powoli zblizający się @.... nie wiem, nie wnikam. Od jutra próbuję czegos innego. :)

4 marca 2019 , Komentarze (4)

Dziś miało być kolejne podsumowanie, ale lipa jakoś u mnie ostatnio. Tzn. trzymam sie generalnie btw i kcal, za wyjątkiem niedziel oczywiscie, ale i tez nie obrzeram sie jak swinia tego dnia ;) Kuleje natomiast mocno picie wody i przez to ostatnio chyba mam zawirowania na wadze. W dodatku juz 2 dzien znowu piję kawę ;(

A było to tak...

W tłusty czwartek miałam wliczone w bilans 4 pączki, ale ostatecznie zjadłam 6. Jesli chodzi o kcal to tragedii i tak nie było, bo bilans zamknął się na ok 2tys kcal. Rano oczywiscie przywitało mnie rozwolnienie, ale za to waga była bez zmian. Kolejnego dnia zaczęło się zatwardzenie i waga +600g :/ Innymi słowy wróciłam prawie do punktu wyjscia ehh Wczoraj wieczorem i dzis rano wreszcie troche sie załatwiłam, ale waga nadal podwyzszona. Nie wiem czy to ma związek, ale mam teraz dni płodne, wiec moze to jakies zatrzymanie wody hmm :/

Ćwiczyłam cały tydzien normalnie i będę to kontynuować. Mam nadzieję, ze niebawem waga znowu spadnie :/

25 lutego 2019 , Komentarze (2)

Czas szybko mija i już drugi tydzień za mną. Nie owijając w bawełnę - są spadki! :) W zeszłym tygodniu myślałam że to kwestia błędu pomiaru, ale obecny tydzień potwierdził efekty dietkowania ;) Na wadze licząc od tej ''przedokresowej'' jest spadek 800g. Natomiast w talii i brzuchu po 2cm :)) 

Mam nadzieję, że te spadki nadal się utrzymają. W tym tygodniu postaram się regularniej ćwiczyć.

Ciekawa jestem czy wczorajszy cheat day nie objawi mi się na wadze z jednodniowym opóźnieniem hehe... no ale moze jak dziś poćwicze to zostanie mi to zapomniane :D

20 lutego 2019 , Skomentuj

Czuję się już dobrze, ale przez ten cały czas niestety nie ćwiczyłam :/ Znowu mi się odechciało ćwiczyć, ale muszę się w końcu za to zabrać. Jedyne co robie to nadal wpisuje jedzenie do fitatu (za wyjątkiem niedzieli), choć ciągle czegoś nie mogę znaleźć albo mi nie pasuje w ich spisie. Np. dziś jadłam na obiad domowy rosół na udku z kurczaka i szyjce z indyka (do tego marchewka, pietruszka i seler) z ryżem i natką pietruszki, no i jedyna pozycja z domowym rosołem pokazała mi że niby zjadłam 13g białka... dziwne i az mi sie wierzyc nie chce bo to sama woda w sumie i w dodatku tylko 3 małe łyzki wazowe. Ostatecznie wzięłam wpisałam jakis odpowiednik z winiary choć to nie to samo co domowy :D Potem obgryzłam szyjkę z indyka i w ogóle nie ma jej w spisie grrr.... a jak niby mam zwazyc samo mięso z szyjki jak to sie obgryza i wydłubuje ;) no nic, wpisałam wszystko na oko, ale to o kant stołu potłuc ;) z wędlinami tez mam problemy, ale trudno sie mówi i zyje dalej :)

Z wodą ostatnio tez gorzej, bo ciągle gdzies wychodze i nie mam kiedy pić zeby nie latać po toaletach. Waga cały czas się utrzymywała ta obnizona czyli 66,8kg, ale dziś niespodziewanie poszła w górę o 100g :/ Wczoraj co prawda przekroczyłam węglowodany o 6g, ale to tylko była kwestia kawałka banana :D 

No nic, zobaczymy jak będzie mi szło dalej, choć przez ten brak ćwiczeń nie wróżę sobie zadnych spadków na wadze w tym tygodniu. U mnie to chyba tak juz jest ze jak nie cwicze to nie chudne ;(

17 lutego 2019 , Skomentuj

Wczoraj przez te bóle z tyłu pleców i strach czy oby to nie nerki, pobiłam swój rekord w piciu wody haha :D Przekroczyłam 2L plus inne płyny :))) 

Z plecami dziś już o niebo lepiej, choć nadal jeszcze coś tam czuję :/ 

Bylismy dzis u moich rodziców, więc jadłam normalnie ale za to mało piłam. Teraz na wieczór troche nadrabiam. Jestem pełna podziwu dla samej siebie, ze nie objadałam się ciastem. Zjadłam tylko dosłownie jeden kawałek murzynka :) Ciekawa jestem ile jutro będzie na wadze, bo dziś rano (po ostatnich akcjach rozwolnieniowo-okresowo-bóloplecowych było 0,5kg mniej :P Nie ukrywam, że chciałabym aby ten efekt się utrzymał. Zobaczę jeszcze jak jutro będzie z ćwiczeniami, ale raczej hantle sobie odpuszczę i pozwolę plecom dojść do siebie. Postawie na jakies lekkie aeroby :) W diecie tez pozostane przy tym btw z obnizonym białkiem, bo nadal nie mam pewnosci czy to jednak nie nerki... lepiej dmuchac na zimne. Jesli juz bedę się czuła znowu dobrze to najwyzej powoli dodam więcej białka i poobserwuję ;) Aczkolwiek myślę ze to jednak były mięsnie, bo przy zapaleniu nerek to raczej nie przeszłoby mi to tak szybko po jednym dniu...

16 lutego 2019 , Skomentuj

Eh... ja to sie mam, jak nie urok to przemarsz wojsk :D Wczoraj pisałam, że dostałam @ a teraz do kompletu jeszcze lekkie rozwolnienie mam. Dodatkowo wieczorem zaczęły mnie pobolewac plecy w dole i spanikowałam, ze to pewnie nerki, bo za duzo białka jem... Z tych całych nerwów, @ i rozwolnienia na kolacje zamiast serka zjadłam kanapke z dzemem jabłkowym :P 

Nie wiem sama co myslec, ale mąz twierdzi, ze w tym miejscu co mu pokazuje to nie są nerki... wiec moze faktycznie przeciązyłam jakies mięsnie ćwiczeniami a konkretnie chyba jednym z hantlami... macha się nimi zamaszyscie jak kattle ball pomiedzy nogami i do góry, taki jakby zamach kilofem ;) Najwyrazniej mi długonieuzywane mięsnie nie wytrzymały. Jesienią miałam zapalenie nerek i chyba faktycznie bolało troszkę wyzej albo juz po prostu nie pamiętam. Zresztą wtedy pomagało długie lezenie na plecach w bezruchu a teraz to nie ma znaczenia czy leze czy stoje, ćmi/ciagnie tak samo i jednostajnie. ;) Dobrze ze teraz weekend jest i mam wolne od cwiczen oraz troche luzniej z jedzeniem.

Przez to całe nocne rozwolnienie zeszło mi dzis na wadze 0,5kg :P Niestety to tylki woda, bo wymiary nadal bez zmian :/ Mam nadzieje ze do poniadziałku troche mi sie poprawi a jesli odpukać nie, to trzeba bedzie sie przejsc do lekarza po jakieś prochy ehh :P

Dziś siedze w domu, uzupełniam płyny i grzeje plecy przy kaloryferze hehe ;)

15 lutego 2019 , Komentarze (1)

Wreszcie się wyjaśniły te wszystkie brzuszne zawirowania i skok wagi... dostałam @. Nie wiem co sie stało, ale kalendarzyk mnie oszukał haha Informował że do @ jeszcze prawie 2 tyg. A tu sie okazało ze wszystko sie zgadza i teraz powinnam była i de facto dostałam @. A tak mnie wczoraj mocno podbrzusze bolało, że juz myślałam ze znowu rozwolnienie będzie. :D 

Dziś rano nawet waga wróciła do swojej normalnej, więc wszystko jest ok... chyba... nie wiem czy będę miała po tygodniu diety jakikolwiek spadek na wadze, bo w trakcie @ i tak nie ma co brać pod uwage wyników :/ W celach mam 0,2kg na tydzień... tia.... coś czuje ze nic nie zleci. Wymiarowo też nie ma póki co żadnej zmiany. Conajwyzej o 0,5cm, ale to pewnie błąd pomiaru, bo ja nigdy nie umiałam się zmierzyć.

Z dietą się czuję ok, choć mam wrażenie że jednak za dużo tego suchego miecha na obiad jest, ale niedługo będę to jakoś modyfikiwać pewnie ;) 

Jutro trochę luźniej, bo sobota i trzeba zrobić obiad dla całej rodzinki. W planach pulpety w sosie koperkowym z ziemniakami (albo kaszą, jeszcze nie jestem pewna). Za to na drugie śniadanie mała odmiana i chcę sobie zrobić placuszek bananowy a do tego kiwi. Kolacja też wypasiona, bo będzie chyba najbardziej kalorycznym posiłkiem... jajecznica na smalcu ;) Wszystko mieści się w bilansie.

Natomiast w niedzielę jak zawsze mam cheat day, bo jeździmy z dziecmi na cały dzien do moich rodziców. Będzie więc zapewne normalna zupa i drugie danie oraz ciasto. Nie wiem czy jest w ogóle sens tego dnia wpisywac jedzenie do apki, bo i tak ni jak nie znam kaloryki. Moze conajwyzej wpisze cos ogólnie orientacyjnie, ale nawet wazyc nie bede. 

Dodam jeszcze ze po tej zmianie w btw nawet chyba mam lepszy nastrój teraz... a moze to tylko przed @ byłam taka nijaka ;) 

14 lutego 2019 , Komentarze (6)

Po wczorajszych konsultacjach zmieniłam btw na 100/70/179 i jest o nieeebo lepiej :) wreszcie wszystko zaczęło pasować i mogłam sobie dodać nawet orzechy włoskie i sporą porcję masła zamiast odrobiny margaryny :D 

Szczerze powiedziawszy jestem aż podekscytowana haha :) Jeśli wszystko będzie tak dobrze się układać to od przyszłego tygodnia moze będę bardziej kombinowac i urozmaicac menu. 

Zastanawiają mnie nadal dwie kwestie... jak to z tymi warzywami jest, wliczać je sumiennie do apki czy olać te kilka rzodkiewek, ogórka, pomidora i w ogóle tego nie uwzględniać? 

A druga sprawa to o ile więcej tych kalorii jeść w dniu treningowym? Mam na myśli trening 25min z hantlami 2kg, bo mysle ze 20-30 min aerobów nie ma co uwzględniać... ja głównie i tak przez cały dzień siedzę na czterech literach. Po treningu zazwyczaj wypada mi drugie śniadanie. Dziś był koktajl z 200ml mleka 1,5%, pół banana i 50g mrozonych jagód. Dodatkowo ze względu na ćwiczenia dorzuciłam kromkę razowca i 1 jajko na twardo. Myslę, ze mogłabym więcej, ale nie wiem sama... głodna nie byłam jesli i to chodzi.

Edit: Normalnie moja ekscytacja nie mija i ciągle cos zmieniam, dodaję, odejmuję hehe :D Pewnie za kilka dni mi to minie, ale póki co... mam co robić ;)

Jestem już po obiedzie i zrezygnowałam z fasolki szparagowej, bo już bym nie wcisneła, jestem full. A zjadłam 180g kurczaka (80g piersi i reszta to mięso z 2 pałek z kurczaka). Miałam zaplanowane 200g, ale cóż... cięzko by było to upchnąć ;) Zazwyczaj zjadałam 1-2 pieczone pałki. Do tego pół woreczka kaszy jęczmiennej i surówka z kapusty kiszonej z marchewką i cebulą. W zamian za te 20 gram mięcha i 100g fasolki troche zmieniłam koncepcję podwieczorku i kolacji. Teraz na podwieczorek będzie jogurt naturalny 1 opakowanie z żurawiną i orzechami włoskimi a do tego jabłko :)) A na kolację kanapka z chleba razowego ze sporą iloscią masła (10g), bo chciałam dobic tłuszcze a uwielbiam masełko, z twarogiem 60g. Do tego ogórek i sałata lodowa oraz 1 jajko sadzone na oleju. Do picia zwykła herbata, bo juz nie musze dzis dobijac na siłę węglowodany miodem ;)

Moje przemyślenia są takie, że bez planowania posiłków dzień wcześniej jest kiepsko. Tyle razy w ciągu dnia coś zmieniam, że lepiej poświęcic na to czas i upchnąc więcej jedzenia rano a mniej na wieczór. Ta dzisiejsza kolacja wyniesie 354kcal a mogłabym zjesc zdecydowanie mniej... jadam ją w godzinach 18-19 natomiast chodzę spać 20:30-21 (tylko okazjonalnie później), więc nie muszę się opychać. Zamiast tego wolę treściwszy obiad albo drugie śniadanie.