Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jestem, jestem ;)


Czuję się już dobrze, ale przez ten cały czas niestety nie ćwiczyłam :/ Znowu mi się odechciało ćwiczyć, ale muszę się w końcu za to zabrać. Jedyne co robie to nadal wpisuje jedzenie do fitatu (za wyjątkiem niedzieli), choć ciągle czegoś nie mogę znaleźć albo mi nie pasuje w ich spisie. Np. dziś jadłam na obiad domowy rosół na udku z kurczaka i szyjce z indyka (do tego marchewka, pietruszka i seler) z ryżem i natką pietruszki, no i jedyna pozycja z domowym rosołem pokazała mi że niby zjadłam 13g białka... dziwne i az mi sie wierzyc nie chce bo to sama woda w sumie i w dodatku tylko 3 małe łyzki wazowe. Ostatecznie wzięłam wpisałam jakis odpowiednik z winiary choć to nie to samo co domowy :D Potem obgryzłam szyjkę z indyka i w ogóle nie ma jej w spisie grrr.... a jak niby mam zwazyc samo mięso z szyjki jak to sie obgryza i wydłubuje ;) no nic, wpisałam wszystko na oko, ale to o kant stołu potłuc ;) z wędlinami tez mam problemy, ale trudno sie mówi i zyje dalej :)

Z wodą ostatnio tez gorzej, bo ciągle gdzies wychodze i nie mam kiedy pić zeby nie latać po toaletach. Waga cały czas się utrzymywała ta obnizona czyli 66,8kg, ale dziś niespodziewanie poszła w górę o 100g :/ Wczoraj co prawda przekroczyłam węglowodany o 6g, ale to tylko była kwestia kawałka banana :D 

No nic, zobaczymy jak będzie mi szło dalej, choć przez ten brak ćwiczeń nie wróżę sobie zadnych spadków na wadze w tym tygodniu. U mnie to chyba tak juz jest ze jak nie cwicze to nie chudne ;(