Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 6 - nie za fajnie...


Eh... ja to sie mam, jak nie urok to przemarsz wojsk :D Wczoraj pisałam, że dostałam @ a teraz do kompletu jeszcze lekkie rozwolnienie mam. Dodatkowo wieczorem zaczęły mnie pobolewac plecy w dole i spanikowałam, ze to pewnie nerki, bo za duzo białka jem... Z tych całych nerwów, @ i rozwolnienia na kolacje zamiast serka zjadłam kanapke z dzemem jabłkowym :P 

Nie wiem sama co myslec, ale mąz twierdzi, ze w tym miejscu co mu pokazuje to nie są nerki... wiec moze faktycznie przeciązyłam jakies mięsnie ćwiczeniami a konkretnie chyba jednym z hantlami... macha się nimi zamaszyscie jak kattle ball pomiedzy nogami i do góry, taki jakby zamach kilofem ;) Najwyrazniej mi długonieuzywane mięsnie nie wytrzymały. Jesienią miałam zapalenie nerek i chyba faktycznie bolało troszkę wyzej albo juz po prostu nie pamiętam. Zresztą wtedy pomagało długie lezenie na plecach w bezruchu a teraz to nie ma znaczenia czy leze czy stoje, ćmi/ciagnie tak samo i jednostajnie. ;) Dobrze ze teraz weekend jest i mam wolne od cwiczen oraz troche luzniej z jedzeniem.

Przez to całe nocne rozwolnienie zeszło mi dzis na wadze 0,5kg :P Niestety to tylki woda, bo wymiary nadal bez zmian :/ Mam nadzieje ze do poniadziałku troche mi sie poprawi a jesli odpukać nie, to trzeba bedzie sie przejsc do lekarza po jakieś prochy ehh :P

Dziś siedze w domu, uzupełniam płyny i grzeje plecy przy kaloryferze hehe ;)