Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dwa do przodu, trzy do tyłu



no to popłynęłam...
te weekendowe szaleństwa do temat do gruntownego przemeblowania w głowie
skoro potrafię w tygodniu być grzeczna, muszę sie też starać w weekend, przecież potrafię

jest to dla mnie o tyle trudne, ze rezygnacja z sobotniego czy piątkowego winka i smakołyków wywołuje u mnie smutek i bunt, czuję, ze coś tracę, jestem zdenerwowana i jeszcze coś czego nie umiem nazwać... muszę to poważnie przemyśleć, bo nie do konca rozumiem te uczucia

postanowiłam, ze jeśli dziś nie obudzę się z kacem, zrobię dzień kefirowy
tak też czynię
waga na pewno wzrosła, bo jadłam rzeczy ciężkostrawne - kalafior, gołąbki...
zważę się dopiero we wtorek:)
mam też cichy plan wskoczyć jutro na orbiego



  • milenos

    milenos

    11 sierpnia 2011, 09:45

    a ja naprawde czasem sie czuje jakby to była zbrodnia.......

  • milenos

    milenos

    7 sierpnia 2011, 13:43

    Mrówka dobrze pisze. Tylko, że nie każdy ma takiego Mopsa w domu.... A Twój mąż jest w stanie zmuszac w weekendy Ciebie i siebie do wysilku na podwórku?? U mnie to sie w zyciu nie sprawdzi. Ja też tak mam. Te zarcie to wieczna przyjemnosc, rekompensata itd itp...... nie wiem jak z tym sobie poradzic. jak znajdziesz sposob daj znac . :/

  • mrowaa

    mrowaa

    7 sierpnia 2011, 13:26

    ... mam podobne objawy... i dlatego wymyśliłam sobie w piątkowe wieczory i sobotnie też tzw. plan zastępczy.... ale to wymaga zaangażowania drugiej osoby. Mianowicie wieczorami uprawiam sport, ważne aby wyjść domu na basen, czy pobiegac, połazić, ale żeby wyjść i zmęczyć się... potem winka już się nie chce, bo raz że szkoda tego wysiłku, dla że już późno:))) Ale ten plan nie zawsze działa w praktyce.. i wymaga dużo samozaparcia. Buziole!