obżeram się ostatnio rybami, jak tylko mogę, na wszelkie sposoby
jem ryby pieczone, smażone, wędzone, nawet surowe
nie mam pojęcia skąd to się bierze
dziś dzień był tylko lekko szalony, ale tylko dlatego, że nie zdążyłam zabawić się na dobre - o 21 po prostu zasnęłam i obudziłam sie następnego dnia o 11:30 w południe :) to chyba jakiś opóźniony szok tlenowy
zjedzone:
- trzy kanapki na śniadanie, z szynką, serem, pasztetem wędzonym i warzywami, kawa zbożowa z mlekiem
- sushi - mniaaaaaaaam przesmaczne
- dwa kawałki pizzy
- martini ze spritem
to już moje ostatnie imprezowe podrygi, w sobotę wracamy do domu
redshadow
6 stycznia 2012, 17:20ryby dobre sa. widac ich potrzebuje twoj organizm skoro tak sie domaga:) ja tez ostatnio mialam ochote, ale musze isc kupic, ale to w poniedzialek dopiero pewnie...
mrowaa
6 stycznia 2012, 15:12Czasem jak nam brak jakiegoś elementu, to zajadamy braki właśnie w postaci "ulubionych dań":) Jak mam ochotę na orzechy czy ryby to wiem, ze za mało jem potasu:) Buziak:*