Hej,
przez weekend nie pisałam bo jakoś nie miałam czasu. W sobotę sprzątanie a wczoraj leniuchowanie na łonie natury. Cudownie.
Weekendowe menu:
piątku nie pamiętam, ale na pewno nie przekroczyłam 1000 kcal. Problem pojawił się wieczorem- wypiłam drinka z cytrynówki i tonicu.
No i zjadłam do tego sporo truskawek oraz kilka chipsów.
Sobota: śniadanie 2 kromki chleba z masłem. Potem zabrałam się za sprzątanie i zapomniałam o jedzeniu. Co nie znaczy, że w międzyczasie nie przekąsiłam czegoś słodkiego: były krówki i ciastka.
Wieczorem znowu pojawił się alkochol a mianowicie szampan i truskawki z moim ukochanym
w niedziele rano wstałam i poszłam biegać 6 km/40 min jestem zadowolona o takie tempo mi chodziło, żeby spalać kalorie.
Potem zjadłam śniadanie, spore: 2 jajka, 0,5 pomidora, 2 kromki chleba z masłem no i oczywiście pyszna kawka z mleczkiem i brązowym cukrem.
Jaka to przyjemność po porannym wysiłku wziąć prysznic i i napić się pysznej kawki z ukochanym.
Potem zjawił się kaloryczny wróg: sernik na zimno z truskawkami. Pycha.
Obiad: kawałek piersi z kurczaka z piekarnika bez tłuszczu, marchewka gotowana i brokuł. Do tego też zjadłam kapustę młodą gotowaną bez tłuszczu i bez zasmażki.,
Potem był mały wypad ze znajomym na rybkę. Zjadłam ok 150 g wędzonego pstrąga.
Potem wypiłam kawę i zjadłam dwa kawałeczki ciasta z rabarbarem.
Potem u teściowej zjadłam maleńki kawałeczek ciasta z bitą śmietaną i truskawkami+ kawa z mlekiem.
a w domu mus z truskawek (PYCHA).
także weekend był obfity w kaloryczne grzechy. Pociesza mnie tylko to, że biegam bo inaczej bym się pewnie poddała.
Acha mierzyłam się w sobotę, i jest ok cm spadają
Udanego dietowo i sportowo tygodnia życzę
tuti83
17 czerwca 2013, 08:28ale sie ciast najadłaś :) aż mi ślinka cieknie ;)