Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kolejny dzień zmagań


Mąż chudnie szybciej :(

 to niesprawiedliwie ;( 

on schudł 6kg a ja 3kg (szloch) 

a najgorsze jest to, że on ma silniejszą wolę niż ja!!!!

Mi ciężko bez słodyczy, wczoraj się złamałam i podjadłam troszkę, niedużo ale jednak słodkie, a on wrednulec jeden nic, ani grama! Trzyma się i mówi, że go nie ciągnie, kurczę żebym ja miała tyle silnej woli. Tłumaczę sobie też to tak, że ja mam pracę biurową typowo siedzącą, a mąż jest ciągle w ruchu, w pracy. Nie to żebym mu źle życzyła bo bardzo mnie cieszy jego sukces, dopina się już w kurtkę, jest zadowolony i jestem naprawdę mega dumna z niego. Tu chodzi o mnie, czemu ja nie potrafię tak jak on? Będę dalej pracowała nad sobą, nad moim słodyczanym nałogiem, najgorsze jest to, że za mądra jestem żeby siebie oszukać jakimś owocem, czy czymś dietetycznie słodkim :D Jak mi się chce czekolady(czekolada) to czekolady(czekolada)(czekolada)(czekolada) i koniec kropka nic innego mojej żądzy nie zaspokoi :)

Dziś mam wolne w pracy,uwielbiam takie poranki, mąż w pracy, cisza w domu, śniadanko, kawka i laptop. Strasznie się ostatnio rozleniwiłam, nie chce mi się sprzątać, nie chce mi się prać, prasować, (gotować mogę i lubię a zwłaszcza w nowej kuchni), ale z pozostałych rzeczy nie chce mi się nic. Nie wiem czy to jakiś rodzaj snu zimowego, czy zwyczajne moje lenistwo (skłaniam się ku temu drugiemu;)) najchętniej bym nic nie robiła i to dosłownie nic, mogę leżeć i nic nie robić, ale zmuszam się, zmuszam się i potem jakoś idzie. Najgorsze, że i w pracy nic mi się nie chce, o tam  to muszę się zmuszać podwójnie. W ogóle kto wymyślił 8 godzinny dzień w pracy? (wiem i tak mam dobrze, że pracuję tylko 8 a nie jak coniektórzy, w tym mój mąż, po 10-17 godzin), ale tak serio człowiek nie ma na nic czasu poza pracą, chyba, że ktoś spać nie może, ja muszę spać te conajmniej 7 godzin żeby normalnie w miarę funkcjonować. W pracy czasem są dni, że to co mam do zrobienia ogarnę i w 4 godziny a potem siedzę jak nie powiem kto i siedzę...nie powiem są dni, kiedy całe 8 nie mam na nic czasu, ale z reguły wyrabiam się szybciej, więc postuluję, że 6godzinny dzień w pracy byłby najlepszym rozwiązaniem, a już na pewno na wiosnę i w lecie, kiedy mnóstwo prac dookoła domu, kwiatuszki, warzywka, drzewka, piękna zieleń, wtedy już na pewno powinno się iść do domu po 6godzinach by zając się domem, czyli tym co powinno być dla  każdego najważniejsze, ale nie Ty siedzisz w pracy, siedzisz patrzysz w monitor, patrzysz na ludzi za oknem, patrzysz i myślisz co byś teraz mógł w domu zrobić gdybyś nie musiał tu siedzieć. W zimie mogę pracować i 8 godzin ale wiosna, lato, jesień 6 godzin, jeśli ktoś ma moc i władzę niech wysłucha proszę mojej prośby ;) Bo jak ja z pracy wracam o 16 to pokręcę się trochę po domu, ugotuję, ogarnę dom i obowiązki i już trzeba się myć i spać. Albo jestem źle zorganizowana i leniwa, to na pewno, tylko jak to zmienić?

Dobra kończę bo jakoś tak nudno i rozlazło się zrobiło. Życzę wszystkim miłego poniedziałku :*

  • leisha

    leisha

    12 stycznia 2015, 10:28

    hahaha może ktoś wysłucha Twojej prośby ale oprócz Św.Mikołaja to na wiele bym nie liczyła. Wydaje mi się, że to kwestia organizacji życia. Chociaż sama również pracuję w biurze za kompem i również 8 godzin, ale w zupełnie innych godzinach bo 10-18. To muszę Ci powiedzieć, że to jest dopiero przekichane. Rano nic do 10 nie załatwisz, a po pracy wszystko pozamykane (oczywiście mam na myśli instytucje państwowe, urzędy) wracam przed 19 do domu i tylko się pokręcę, ugotuję obiad na jutro i znów wieczór i spanie. Masakra