Na przełomie roku zazwyczaj robię sobie bilans tego co było. Tak źle jak w tym roku to chyba jeszcze nie miałam, Ta dieta miała być czymś co mi pozwoli stanąć na nogi. Na początku nawet szło - przed świętami trochę gorzej. Okazuje się że w momencie gdy już jakoś miałam poukładane to co naokoło to i dieta odnosiła skutki, gdy mi się zaczęło sypać to nie miałam głowy do diety i oczywiście wskakiwały mi kg. Rok zakończył mi się fatalnie - w dniu 7 urodzin syna byłam na pogrzebie osoby bardzo mi bliskiej. Teraz okazuje się że zmarła druga osoba z tego samego wypadku. I znowu mam nastrój idący równią pochyła w dół. Trzymam się diety i staram się nie podjadać bo chce by w końcu coś zmieniło się na plus. Nie chce non stop łykać środków na uspokojenie i ziajać wchodząc po schodach. Nie mam czasu na siłownie ani inne balety - postaram się co drugi dzień chodzić na 1 - 1,5 h spaceru. To będzie czas tylko dla mnie. Na początek zrobię tylko tyle dla siebie. Che do końca miesiąca zobaczyć dwucyfrową wagę. Niech to będzie moja motywacja.
Co mam zrobić żeby uspokoić myśli i móc się wyspać?
angelisia69
9 stycznia 2016, 14:38wiesz rozne problemy bywaja,i choroby i smierc bo takie jest niestety zycie.Ale to nie oznacza ze masz sie zaniedbywac bo przez to jeszcze bardziej sie pograzasz.Zeby miec sily na zycie trzeba jesc odpowiednie paliwo.Na smieciowej diecie mozna sie czuc jedynie coraz gorzej.Mysle ze mala aktywnosc rowniez pozytywnie by wplynela na ciebie.Postaraj sie zrobic cos dla siebie