No nareszcie mam trochę czasu dla siebie i mogę uzupełnić wpis. Dzisiaj weszłam kontrolnie na wagę i muszę powiedzieć że od piątku nic się nie zmieniło. Jest to mój trzeci tydzień diety i przyzwyczaiłam się codziennie moge liczyć na ciut mniejszą wagę a tu nic. Może to przez to że przez kilka dni odpuściłam ćwiczenia albo to że nie za bardzo miałam kiedy jeść kolacje w ostatnim tygodniu i organizm trochę głodował. Następne ważenie w piątek zobaczymy czy waga nadal się będzie utrzymywać na tym samym poziomie czy może drgnie. Mam nadzieje, że przy następnym ważeniu zobaczę upragnione 94 i ciut ciut . Tak czy inaczej tragedii nie ma. Staram się jak mogę trzymać diety i mam nadzieję że wracając do wieczornych ćwiczeń uda mi się zejść parę deko ze skali.
A poza tym to kilka dni temu przeczytałam dość pesymistyczny wpis do jednego z pamiętników. Chcąc poprawić trochę nastrój koleżance napisałam do niej list i w tym samym dniu otrzymałam odpowiedź. Nie będę go przytaczać ani pisać co w nim jest, ale swój wniosek zapisze. Czasami gdy ma się ochotę wyjść do kogoś z dobrymi chęciami to trzeba się dwa razy zastanowić czy aby napewno warto. niektóre rzeczy mogą być dwojako rozumiane. Ja nieprędko będę chciała wyjść do kogokolwiek ze wsparciem prywatnie.
Pozdrawiam wszystkich czytający
Trzymam kciuki za odchudzających się!!!
marzena112
25 listopada 2009, 08:02Dzieki za zaproszenie. Jeżeli chodzi o zatrzymanie wagi to czasami tak jest. Mi kiedyś zatrzymała sie na tydzień a potem zeszło 1.5 kilo na raz. Nie wiem dlaczego ale juz się przyzwyczaiłam. A jeżeli chodzi o pomaganie to masz racje. Ja wiem z własnego doswiadczenia w zyciu codziennym ze tak czasami jest. Ma człowiek dobre intencje a dostaje kopa w du****. Powodzenia w dietce.