Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ważenie nr 3


waga: 63,9 (taka sama jak przed tygodniem; -2,5 od początku)

Mimo wszystko, udało mi się zrzucić to kilo od wtorkowego wpisu. Dobrze, że go dodałam i się jakoś otrząsnęłam. We wtorek i środę jadłam wszystko jak trzeba (1517 + 1597 kcal). To dla mnie znak, że może mój metabolizm się jakoś ustabilizował, bo do tej pory jeden dzień jedzenia poza domem i zrzucałam go tydzień albo dwa (szloch) (stąd przybieranie na wadze). W przeciwieństwie do wielu dziewczyn tutaj, nie sądzę żebym miała na coś nietolerancję, mogę jeść wszystko byle się mieścić w kaloriach na dany dzień i odpowiednich ilościach białka / tłuszczy / węgli. Te 3 tygodnie mi to pokazały.(owszem, mam problemy z witaminą D, ale jak widać da się z tym walczyć, zwłaszcza jak słoneczko dostarcza naturalną witaminę D która dobrze się wchłania, w przeciwieństwie do tabletek). (pomysl)

Od poniedziałku też codziennie ćwiczyłam, a także byłam codziennie na spacerze, nawet w brzydką pogodę. Podzielę się zdjęciami :) To Park Szczytnicki we Wrocławiu, mieszkam tuż obok :)

Jeśli chodzi o pomiary, są praktycznie identyczne jak tydzień temu. Przybył mi 1 cm w biuście (nie narzekam), ubył jeden w brzuszku i przybył jeden w biodrach. Nie wiem, jak ruszyć te biodra, ale jeśli chodzi o brzuch to faktycznie czuję, że mam go mniej. BARDZO PRZYJEMNE UCZUCIE (impreza)