Dziś dzionek z T25 Total Body Circuit. Mokrusieńka byłam od stóp do głów. Czuję, że mam jakieś mięśnie. Kupiłam sobie matę do ćwiczeń, bo ćwiczenia typu deska wygniotły mi ręce i kolana. Jutro dzień interwałów. Pozytywnie wpływa na mnie odliczany czas podczas filmiku. Dzięki temu trudniej mi się poddać i motywuje mnie to do dalszej walki. Przecież, skoro już 10 minut ćwiczę to nie będę przerywać. Mówię sobie, że wytrwam i będę może zmęczona, ale przynajmniej zadowolona. To naprawdę mi pomaga. Kg się ruszyły. Wiem, że na razie to woda, ale i tak mordka mi się śmieje. Jutro muszę kupić metr krawiecki i pomierzę się. Ważyć zamierzam się raz w miesiącu. Np każdego 1 dnia miesiąca. Walka o lepsze jutro już się zaczęła. Tym razem nie zrezygnuje już tak łatwo. Nie jest trudno się poddać. Trudno jest walczyć mimo przeciwności. Ja nie mam wsparcia w rodzince. Tylko brat wspiera mnie choć odrobinę. Moja mama raczej krytykuje wszelkie rodzaje mojej aktywności poprzez różnego rodzaju dogryzki. Ale ja się nie poddam. Nie tym razem. Wiem, że robię to dla siebie i tylko ode mnie zależy czy uda mi się czy też nie. To w moich rękach spoczywa mój los. Nikt za mnie ćwiczył nie będzie. Mam dość patrzenia na szczupłe osoby z zazdrością i smutkiem. Wiem, że i mnie może się udać. I uda się. Trzeba tylko w to uwierzyć.
A jak Wasza aktywność?
Pozdrawiam
Blondynka94
22 maja 2014, 09:10Super! :) Tak trzymać! Heh, zazdroszczę CI tego, że możesz się tak zdystansować do wagi. A czemu krytykują? Nie rozumiem...
Shapefit
22 maja 2014, 17:43Moja mama zawsze mówi, że i tak nie schudnę itd. Ogólnie za każdym razem tak reaguje. Taki sposób bycia chyba :(