Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poniedziałek


No i pare dni luzu za mną. W czwartek byliśmy na imprezce urodzinowej, więc z treningu nici. Za to w piątek sobie zaszalałem na siłowni i w domu. Na siłowni pomachałem sobie workami do ćwiczeń - wymyślanie ćwiczeń z tymi workami to fajna zabawa. Realizacja też jest niezłą frajdą.

Przed siłówką pobiegałem trochę na bieżni. Istnieje teoria że szybciej się biega kiedy pięta podczas biegu nie dotyka ziemi. Postanowiłem przetestować ten sposób biegania. Dziwnie się biegło - nie tak ciężko jak myślałem - łydki nie bolały. To jednak chwilowe złudzenie bo może w trakcie biegu nie bolały ale za to po bolały - zresztą bolą do teraz :)

Trochę po chińsku dziś piszę bo od końca. Trzymając się tego muszę stwierdzić że przed wyjazdem na siłownię poćwiczyłem z sai.

Skoro to Vitalia więc wypadałoby czasem wspomnieć o wadze. Otóż był czas (całkiem niedawno), kiedy moja waga wynosiła 88 kg i mocno się zbliżała do 87 kg. Teraz za to ważę 89 kg i jest to waga stabilna. Stawiam, że wykluwają mi się mięśnie, bo waga podniosła się, ustabilizowała od początku wakacji, kiedy zwiększyłem częstotliwość treningów. Zobaczymy co będzie dalej.