Tak jak w temacie... nie oszukujmy się, chyba każda z Was, ze mną w roli główne, miała taki czas, że zdecydowanie wolała wygodnie niż szczerze.
Kiedy pierwszy raz spojrzałyście w lustro i stweirdziłyście, że tak dalej być nie może?
Ja uważałam, że zrobiłam to już dawno, ale widocznie nie jest to prawdą.
Dopiero dzisiaj zauważyłam, że tak naprawdę to ja w to lustro zerkałam, ale nigdy się sobie dokładnie nie przyjrzałam.
Albo nie chciałam przyjrzeć!
Jestem leniwa, mam słabą wolę, co chwilę zmieniam podjeście do wszystkiego, mój entuzjazm stygnie tak samo szybko jak się pojawia.
Wiem, że chcę schudnąć, ale nie mam pojęcie jak się za to zabrać tak, żeby za chwilę nie zauważyć, że znowu wracam do starych nawyków.
Jak Wy to robicie, że utrzymujecie dietę, ćwiczenia, samodyscyplinę przez tak długi czas?
Czy Wy też miałyście tysiące podejść do odchudzania, zanim udało Wam się zabrać za to na poważnie?
Mam dosyć użalania się nad sobą, płakania nad swoim odbiciem w lustrze. Teraz naprawdę się postaram i udowodnię, że potrafię!