Tak ciezko mi trzymac diete, kiedy wrocilam do pracy. Wpycham w siebie to sniadanie przed wyjsciem do pracy o 7 rano, bo potem przerwe mam o 12 w poludnie. O 12 godzina przerwy na lunch i o ile nie przygotowalam sobie czegos w domu, to mam do wyboru nie jesc nic albo kupic cos w miare zdrowego i niskokalorycznego. Chodze wkurzona po sklepie, z bolem glowy z glodu i czytam etykiety. Po przyjsciu z pracy walka z soba aby nie rzucic sie na jedzenie. Musze ugotowac obiad z diety Vitalii dla siebie i cos dla meza. Maz lubi jak jemy razem, wiec znowu czekam az wroci z pracy i zjemy razem. Po wszystkim w huk zmywania. Czuje sie zestresowana ta dieta, a moj wewnetrzny krytyk dobija mnie teraz wyjatkowo mocno. Musze cos z tym zrobic, inaczej ta diete zorganizowac. Zdrowe zycie ma byc przyjemnoscia, a nie jednym wielkim stresem i zloscia na siebie.