Pomyślicie pewnie, że zawaliłam dietę ale nie, nic z tych rzeczy, wręcz przeciwnie. Dzisiejszy dzień to pasmo nieszczęść i przykrości.
O tak mniej więcej wyglądał:
Cały dzień nie mogłam się ogarnąć. Miałam wielkie plany wypucowania łazienki, zrobienia muffinek i ogarnięcia jadalni... Skończyło się na tym, że pokręciłam się po domu, coś tam w tej jadalni ruszyłam ale niewiele i wstawiłam dwa prania. Tyle...
To moje nieogarnięcie spowodowane jest stresem związanym z konkursem do pracy i ze zmęczeniem z tym związanym. Nie mogę spać... Wczoraj zasnęłam coś koło 3.00 bo jeszcze słyszałam jak zegar bił trzy razy w salonie. O 5.00 Maluch zrobił pobudkę, pić się chciało i coś złego śniło, więc eMol wziął go do nas do łóżka i tak już spaliśmy do 7.00.. Mmmm 4h snu - szaleństwo.
W ciągu dnia moje niewyspanie dawało się zauważyć w najprostszych czynnościach. Chciałam sobie podgrzać nogę z kurczaka z wczorajszego rosołu, więc wstawiłam pusty talerz do mikrofali. Po 20 sekundach się dopiero kapnęłam, że kurczak dalej sobie leży na stole... No comment... Na podwieczorek przewidziałam sobie kawę latte. Robię i myślę sobie: "co jest kur...? Nawet ekspres sprzysiągł się przeciwko mnie, że mi taką lurę serwuje?" Okazało się, że nie włożyłam do niego kapsułki a w środku była kapsułka z porannej kawy...
Igorek był dziś w żłobku pierwszy dzień po chorobie i nawet nie płakał przy rozstaniu. Pani powiedziała, że ładnie się bawił i jadł. Z resztą miał świetny humor jak po niego przyszłam. Jak wychodziłam ze żłobka zadzwoniła do mnie koleżanka z byłej i być może przyszłej pracy. Powiedziała mi parę rewelacji na temat tego co ludzie mówią o mnie w firmie... W zasadzie nie ludzie a jedna kobicina, po której bym się tego nie spodziewała, no i żeby coś prawdy w tych jej plotkach było... Tak się wkurwiłam, że przyjechałam do domu i się najzwyczajniej w świecie rozkleiłam. I tak wyłam ze dwie godziny obmyślając plany B, C i D w razie niepowodzenia w konkursie. Miałam iść z tą koleżanką co dzwoniła na aerobic dziś, ale napisałam jej esemesa, że nie jestem w stanie iść, oddzwoniła i trochę mnie do pionu sprowadziła. Po rozmowie z nią już mi lepiej. Nie mogę się poddać i zwątpić w siebie.
Swoją drogą zastanawiam się jak nudne muszą mieć życie takie osoby, żeby wpieprzać się w czyjeś życie.
Na koniec dnia jakby mi jeszcze było mało Synuś wyciął porządnego orła, zawadzając się o tatusiowe buty i nabijając przy tym wielgachnego guza na czole... Oczywiście eMolowi się za to obleciało, więc jesteśmy świeżo po sprzeczce...
Jutro musi być lepszy dzień.
Dietkuję wzorowo, oczyszczam się z nadmiaru wody i innych śmieci:) Waga dziś pokazała 2 kg mniej niż 4 dni temu. Piję dużo wody i czerwonej herbaty. Liczę kalorię. Wszędzie chodzę z zeszytem i zapisuję i obliczam... Trochę to żmudna robota ale chcę się kontrolować.
Wczoraj jak próbowałam zasnąć, to przypomniało mi się jak na pierwszym roku studiów mieszkałam z taką Evą - Czeszką z pochodzenia i robiła na śniadanie takiego pysznego omleta z szynką , ananasem, serem żółtym i grzankami. Zamarzył mi się taki omlecik i nie mogłam doczekać się rana. Swój odchudziłam tyle ile się dało i wyszedł taki:
Pyszności:) Całość miała 437 kcal.
Później był obiad: gotowane udko z kurczaka i surówka z pekinki, papryki i ogórka - 359 kcal
I kolacja:
Taki twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem kojarzy mi się z wiosną. A do niej zostało już tylko 45 dni Nie mogę się doczekać...
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was moimi dzisiejszymi wypocinami, ale wierzcie, jak to wszystko wylałam z siebie to jest mi lżej... Lecę Kochane uprasować jeszcze eMolowi koszulę bo jutro jedzie w delegację i musi dobrze wyglądać.
Dobrej nocy:*
Megan1983
5 lutego 2013, 17:35NAROBIŁAŚ MI SMAKA KOCHANA NA TEN OMLECIK :O) AŻ MI ŚLINKA CIEKNIE HEHE...
livebox
5 lutego 2013, 15:53Na początku trzeba się trochę kontrolować, a potem wejdzie ci to w nawyk i nie będziesz musiała wszystkiego zapisywać. Z tymi kapciami to u mnie też problem. Dlatego zaczęłam nimi rzucać, kopać i szantażować,że wywale przez balkon. Gowno pomaga... Ale kiedyś może trybiki w męskim mózgu zaskocza. Po ostatniej awanturze o wywalanie śmieci(to obecnie jedyny obowiązek krzysztofa w domu),efekt piorunujacy. Wiadro wiecznie puste;-) A z tej baby to glupia c..a. Kiedyś potknie się na własnych intrygach...
nigraja
5 lutego 2013, 14:00smakowicie wygląda Twoje jedzonko
PaczekBezLukru
5 lutego 2013, 10:15dzisiaj bedzie lepiej..a ludzie zawsze gadaja...i beda gadac, glowa do gory, swoje trzeba robic i juz!
karo1984
5 lutego 2013, 10:11no rzeczywiscie dzien jak nie codzien ;-)
wionaa
5 lutego 2013, 09:36ten omlecik extra wyglada, plotkami sie nie przejmuj, babsko zazdrosci Tobie to i gada
Sylwunia54
5 lutego 2013, 08:02Tak sobie oglądałam Twoje zdjęcia i myślałam skąd ją te dziewczynę znam.. Patrzę a Ty z Ostrowca jesteś ją z okolic więc pewnie z widzenia się znamy.. A plotkarami się nie przejmuj były i zawsze będą :)) Nabierze dystansu i obsmiej zwyczajnie te głupoty :)) Pozdrawiam..
gosiaceg
5 lutego 2013, 07:25Czasami sa dni gorsze.a ludzmi sie nie przejmuj zawsze sie jakis "zyczliwy" znajdzie. Buziaki!
basterowa
5 lutego 2013, 07:13Kolejny dzień na pewno będzie lepszy :) Trzymaj się!
Qualcuna
5 lutego 2013, 01:34teraz moze byc tylko lepiej.
studentka1986
4 lutego 2013, 23:15No to miałaś niezła "imprezę". Mam nadzieję, że jutro, które zaczyna się za chwilę będzie zdecydowanie lepsze dla Ciebie :).
cambiolavita
4 lutego 2013, 23:08Wiem, ze nie jest latwo pogodzic sie z tym, ze ktos nas obgaduje i w dodatku klamie na nasz temat, ale trzeb anauczyc sie nabierac do tego troche dystansu. Ludzie potrafia byc okrutni, a my musimy byc silne i dbac o swoje dobre imie! Mam nadzieje, ze pomyslnie zdasz ten egzamin i bedziesz miala okazje byc moze wyjasnic te pomowienia.
karo1981
4 lutego 2013, 22:55fajny ten omlet :)
etcetera5891
4 lutego 2013, 22:55mniamniuśny omlet... ale Ty się kobieto tak nie stresuj... Stres nie służy zdrowiu... a wiosna faktycznie już niedaleko :)