Pojechalismy w lasy dookoła miasta, znalezlismy polankę, pouczyłam się słówek, a na drugie śniadanie zjadłam pół pomarańczy, pół jabłka i jogurcik. Do tego litr wody. Nawet nie zazdrościłam mężowi kanapek. WYTRZYMAŁAM !!!
Na obiadek kalafiorek i trochę soku pomarańczowego.
Wiecie, że gdyby nie te wpisy, to chyba bym wcale nie myślała o jedzeniu i diecie. Ale ile razy siadam do komp, tyle razy okazuje sie, że w poczcie jest powiadomienie o komentarzu, no to trzeba tam zajrzeć, a potem odpisać, napisać i tak się pozostaje w temacie jedzenia