Jak tylko wracam z domku, to od razu na wagę. Żeby móc powiedzieć, że się waży 65 kg, to trzeba co najmniej przez tydzien ważyc 63 kg, wtedy ma się pewność, że jedna grillowana kielbaska, czy kawalek ciasta nie wywrócą diety i wagi do góry nogami. Albo za dobrze mi się dzieje na tych "domkowych" wakacjach. Praca umiarkowanie ciężka, za to nieumiarkowany jest czas na szykowanie posilków i ich jedzenie. Nie narzekam, tylko sobie planuję, co tu robić ,żeby faktycznie osiągnąć wymarzoną wagę, a nie tylko "coś około" tej wagi. No i z planów nici wychodzą, zwlaszcza, że do miasta wpadam w celach aprowizacyjnych i wszystkiego kupuję za dużo ( bo może zabraknąć). A potem szkoda wyrzucić , a dalej to wszyscy znamy.....
Wszystkim życzę pięknej pogody na weekend, wycieczek rowerowych i pieszych, umiarkowania w jedzeniu i piciu w czasie rodzinnych spotkań przy grillu i dobrego humoru.
Serdecznie pozdrawiam Hania
jbklima
21 maja 2008, 17:48gratuluję..tyle schudłaś...i to w tak krótkim czasie....jestem pod wrażeniem...
mikrobik
21 maja 2008, 14:16Ale masz fajnie! Ja jeszcze sezonu domkowego nie zaczęłam. Mój domek jest taki typowo letni i poniewaz jest w lesie musi być trochę dni naprawdę upalnych, aby wygonić z niego wilgoć. Myślałam, ze pojedziemy teraz na długi weekend, a tu znowu zimno i deszcz. Pozdrawiam Maryla
buleczka89
21 maja 2008, 09:54a tak wogóle jak to pani zrobiła ze tyle schudła u mnie tak dobrze to nie idzie:( moze ma pani jaies magiczne sposoby;)
buleczka89
21 maja 2008, 09:53zycze powodzenia w diecie i zapraszam do mnie;)