Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Weekend się nie udał!


Przyjechała na trzy dni moja córka, która teraz ma pracę w Warszawie, w planie były rowery, spacery, ognisko, a skończyło się na siedzeniu przed telewizorem i zajadaniu czegoś dobrego. Tylko w niedzielę poszliśmy na dłuuuugi spacer do pobliskiego jeziora, potem nas nogi tak bolały, że zalegliśmy w fotelach i wcinaliśmy truskawki ( z cukrem i śmietaną, a jakże!), zajadaliśmy się biszkoptem z kremem truskawkowym i truskawkami w truskawkowej galaretce, na obiad karkóweczka i tzatziki, piwko i nastał poniedziałek, w który to dzień trzeba było dokończyć to całe jedzenie, przygotowane na weekend. Dopiekłam jeszcze chleba ( cebulowy z ziarnem słonecznika), a dziś po aerobiku weszłam na wagę! Zgroza!!!  Wróciłam do domu i robię pranie, a na podobiadek - kalarepka i 100 ml soczku. I musi wystarczyć!
PS. Ale pogoda, co????
  • mikrobik

    mikrobik

    16 czerwca 2009, 17:56

    Pogoda taka cudna, ze ja wróciłam z weekendowego wyjazdu nie dość, że gruba to i chora. Jestem zwierzęciem raczej odpornym i zwykle żadne przeziębienia ani katary nie pokonują mnie, ale teraz nie dałam rady i kicham, i chrycham, i wyglądam jak 7 nieszczęść. Pogoda i temperatura jak w listopadzie.Pozdrawiam i aby do lata tego prawdziwego temperaturowo.