Trzeci dzień zdrowego trybu życia (specjalnie nie piszę diety) i jak na razie jest super. Plus jest taki, że przynajmniej nie kładę się spać z odwiecznymi wyrzutami sumienia: "Po cholerę jadłam te 3 kanapki z serem i majonezem o 22?!", albo "Czy naprawdę musiałam wcisnąć CAŁĄ tabliczkę czekolady???". Czuję się lekko i przyjemnie, piję dużo (woda + zielona herbata) i ogólnie trzymam się postanowień.
Zaczęłam znów 30-Day Shred. Ponieważ już kiedyś go skończyłam (ok półtora roku temu), to podchodziłam do tego z pewnym lekceważeniem ("Ja nie dam rady?!"). Ale cóż, Jillian mi pokazała - spociłam się jak wariat i niektóre siłowe musiałam sobie ułatwiać. Ale bieganie zrobiło swoje - wstawki cardio, choć podnosiły ciśnienie, nie były dla mnie wielkim wyzwaniem. Brawo ja!
Menu:
śniadanie: kromka chleba ciemnego z serkiem ziołowym i wędzonym łososiem, kawałek papryki
lunch: jogurt naturalny 1.5 %, ziarna słonecznika, płatki migdałów, banan
przekąska: 2 plasterki sera żółtego
obiad: pierś z kurczaka pieczona, warzywa pieczone (marchew, por, seler, pietruszka z łyżką oliwy z oliwek) plus 1/3 torebki ryżu
kolacja: musli z mlekiem
Myślę, że około 1500 kcal będzie, ale nie chce mi się liczyć dokładnie.