jak w tytule - bullshit.
no, może zależy na jakich.
Na moich - zajęcia od rana do wieczora, dziwne godziny okienek bądź w ogóle ich brak nie sprzyjają racjonalnemu żywieniu, na prawdę - NIE MA KIEDY.
Pewnie 'gotuj w domu, pakuj do pojemniczków' - ale wracając Z ZAJĘĆ o godzinach 20,21 myślę tylko o śnie a przecież czas jeszcze na nauke, prysznic, rozmowy z przyjaciółmi...
łatwiej wyskoczyć w środku dnia na jakiś junk food.
Przytyłam. Za dużo. Styczeń zapierdziel na uczelni, ale to już nie będzie żadna wymówka.
rroja
3 stycznia 2014, 00:03oj te studia... ale ogarniemy to! powodzenia :*
Karo8912
2 stycznia 2014, 15:15tak to jest niestety. Ale dodatkowo powiem CI, że to nie tylko na studiach tak jest. ja pracuję w sumie w 3 miejscach i uwierz padam na twarz, ale zawzięłam się i powiedziałam, że koniec. Muszę znaleźć czas na ćwiczenia. Tobie też tego życzę w Nowym Roku.
Groszkiiroze
2 stycznia 2014, 13:23i know what you mean
typowa
2 stycznia 2014, 11:31Ja na studiach upasłam się jak mały prosiaczek :D Tzn. studia + praca = zajadanie wieczorem małej ilości posiłków w ciągu dnia (przynajmniej u mnie).
maryvonne
2 stycznia 2014, 11:14ja na początku faktycznie - gotowałam sobie coś, brałam do pojemniczków jedzenie, sałatki itp. do tego obowiązkowa butelka wody i czasem termos z herbatą. Skończyło się na skrzywieniu kręgosłupa ;d Czasami wolę sobie jednak kupić tą drożdżówkę na miejscu a potem poćwiczyć. Poza tym te okienka i znajomi kuszący "chodźmy na pizzę... no ale nie ma wymówek :)
nataszakill
2 stycznia 2014, 11:12Ja przez studia nie umiałam stracić, bo choć udawało mi się zrobić jedzenie w domu to nie miałam kiedy je jeść albo tylko 5 minut przerwy i następne zajęcia. Wiem co to za ból. A na ćwiczenia to szczególnie nie miałam kiedy, ale teraz się nie poddam tak jak ty napisałaś studia to żadna wymówka.