Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
3. Zbieram batoniki | Walka ze słabościami: zabić
w sobie lenia!


Wczoraj było wszystko dobrze, jeśli nie liczyć szklanki radlera, którym poczęstowała mnie sąsiadka. W sumie mogłam odmówić, ale dobra tam bez przesady, nie będę się katować wyrzutami sumienia z powodu 100 kcal, gorsze rzeczy już odwalałam :P Jadłospisu nie chce mi się pisać, ale mogę wam pokazać mój wczorajszy obiad - warzywny pierdolnik z ciecierzycą i kaszą gryczaną :)

W ramach ćwiczenia silnej woli zostałam kolekcjonerką batoników :P Mama mojego chłopaka (mieszkamy tymczasowo wszyscy razem) traktuje nas trochę jak dzieci i regularnie kupuje nam różne słodkości. Ogólnie to złota kobieta, tak po prostu czasami ma. Trudno ją za to winić, skoro jednego dnia wystrzegam się wszelkich słodyczy, a przez 3 następne wpierniczam je bez opamiętania :P Więc ja odkładam swoje do szafki, żeby były gotowe na dzień, w którym na nie zasłużę - najwcześniej za tydzień, oczywiście w tym czasie wzorowa dieta i ćwiczenia. No i pojedynczo, nie wszystkie na raz :P Mogłabym w sumie je oddać Rafałowi, ale co ja zrobię jak mnie najdzie, sklep daleko, a jeszcze nie daj bóg coś nadmiarowego kupię? Poza tym, jak już wspomniałam, chodzi o to, żeby ćwiczyć silną wolę. Bo w przyszłości mam właśnie taki zamiar, żeby trzymać słodycze w domu, żeby były pod ręką, a nie żeby musieć po nie za każdym razem latać, no i żeby właśnie mimo to nie sięgać po nie za często.

Ze wszystkiego co  mi się z dietą i zdrowym trybem życia kojarzy, najtrudniejsze będzie dla mnie poskromienie swojego lenistwa. Mowa tu nie tylko o ćwiczeniach, ale i o ogólnej dziennej aktywności - ogarnianiu domu, załatwianiu różnych spraw, i co najważniejsze, dla mnie, samokształceniu. Często mam tak, że się rozmemłam z rana już i cały dzień spełznie mi na niczym. I potem dół, na czym to zleciało. A mam w planach wziąć się za naukę języka, zrobić kurs, jakąś powtórkę wiedzy ze studiów (przyda się na stażu), no i ogólnie dużo czytać. Oby mi się to wszystko udało!

  • angelisia69

    angelisia69

    30 sierpnia 2014, 13:18

    ten warzywny pierdolnik bardzo smacznie wyglada,a nazwa to chyba z jakiejs Azjatyckiej kuchni??hehe

    • slimwannabe

      slimwannabe

      30 sierpnia 2014, 13:25

      W rzeczywistości jeszcze lepiej, no ale aparat i oświetlenie jest jakie jest :) A nazwa pochodzi z jedynego języka, którym władam biegle mianowicie łaciny podwórkowej :)