Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie podobam się sobie w tej chwili. Uważam, że ważę stanowczo za dużo. Chcę schudnąć, zwłaszcza, że już raz mi się to udało. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa i chciałabym do tego wrócić. Moje największe marzenie, to piękna figura i prowadzenie zdrowego trybu życia już na zawsze, bez głupich potknięć i naprzemiennego chudnięcia i tycia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2815
Komentarzy: 16
Założony: 29 lipca 2012
Ostatni wpis: 3 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
slimwannabe

kobieta, 34 lat, Zielona Góra

178 cm, 69.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 września 2014 , Komentarze (3)

Nieśmiało miałam nadzieję na chociaż 69,9, byle było te 6, a tu proszę - 69,1 kg! Bardzo mnie to zmotywowało. To bardzo dobrze, bo przede mną trudny okres - wrzesień upłynie mi pod znakiem różnych wyjazdów. A te, w moim przypadku, nie sprzyjają trzymaniu diety, rozregulowują mnie. Oby nie tym razem! Między innymi z tego powodu moim celem na koniec września jest 68 kg - zdaję sobie sprawę, że ten miesiąc z dietetyczno-ćwiczeniowego punktu widzenia będzie dla mnie trudny.

Dziś znów udany, choć nieco zalatany dzień. Ładnie jadłam, m. in. takie coś:

czyli: smażone tofu, kasza jaglana, trio warzywne i papryka

i poćwiczyłam.

Kalorii wyszło w sumie sporo, bo 1666. Ale ciul tam, jadłam same zdrowe rzeczy.

2 września 2014 , Skomentuj

Tak, dziś siódmy dzień. Z tej okazji postanowiłam ofocić swoje dzisiejsze żarło.

Nie no w sumie to wcale nie z tej, tak mi się zachciało po prostu. W każdym razie jadłam dziś takie rzeczy:

Owsianka na wodzie z bananem, brzoskwinią i cynamonem. Mało atrakcyjnie wygląda, no ale umówmy się, to owsianka na wodzie. W tle książka bo chciałam wyjść na mądrzejszą.

Kapuśniaczek <3 i grahamka z olejem lnianym, pastą z soczewicy i widać z czym na wierzchu

Obiad - klasyczne danie na winie. Nawinęła się kalarepka, cukinia, papryka, cieciorka, soczewica i pomidor. Do tego kasza jaglana i buraczki home made. Dobre to było całkiem.

Kolacji nie wklejam, bo będą to pewnie resztki z obiadu. Ochlałam się też yerby, mam nadzieję że nie za dużo i problemów ze spaniem nie będzie : ) Oraz odwaliłam Skalpel.

Tym miłym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Jutro oficjalnie się zważę i zaktualizuję pasek, o ile będzie o co (szósteczko z przodu, chodź do mamusi). No i może wstawię zdjęcia swego cielska, żeby mieć porównanie za 2 miesiące, jak już będę zgrabna seksi dziunia.

No. To cześć.

1 września 2014 , Skomentuj

Coś popieprzyłam  z numeracją dni w poprzednim poście i przez chwilę trochę się z tym zamotałam. Podejrzewam, że w najbliższym czasie popieprzy mi się to jeszcze bardziej, w związku z czym niniejszym postanawiam nie przywiązywać się za bardzo do tych głupich numerków, o ile oczywiście nie dotyczą one mojej wagi. Bo to wciąż niestety są dla mnie tak cholernie ważne numerki, że potrafią spieprzyć albo poprawić mi humor na cały dzień, mimo że plus minus ten 1 czy 2 kg wyglądałabym identycznie. To tak tytułem wstępu.

W weekend no cóż hmmm... poszalałam delikatnie mówiąc. Efektem tego (sobotniego) szaleństwa było pięć bełtów w niedzielę i przespanie jej większej części. Juhuu, niech żyje picie z umiarem!

No ale nic, oprócz tego z dietą szło (i wciąż idzie) w miarę dobrze, zresztą poprzedni tydzień traktowałam bardziej jako rozgrzewkę przed wrześniem - bo to nie dość, że nowy miesiąc, to jeszcze zaczyna się od poniedziałku! No istne cudo, nic, tylko się odchudzać.

Powiedziała Gosia 142523673836. raz w swoim życiu.

W każdym razie zjadłam tyle kalorii ile trzeba, mało tłuszczu, w miarę dużo białka, jak zwykle za dużo węgli. Poćwiczyłam z Ewą Ch.

Jeszcze z 80 podobnych dni i będę jak ta lala. 

Na dobranoc ukochane Die Antwoord i boska Yolandi. Taka zgrabniutka! I to jeszcze z dzieciakiem na karku. Ech.

30 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj było wszystko dobrze, jeśli nie liczyć szklanki radlera, którym poczęstowała mnie sąsiadka. W sumie mogłam odmówić, ale dobra tam bez przesady, nie będę się katować wyrzutami sumienia z powodu 100 kcal, gorsze rzeczy już odwalałam :P Jadłospisu nie chce mi się pisać, ale mogę wam pokazać mój wczorajszy obiad - warzywny pierdolnik z ciecierzycą i kaszą gryczaną :)

W ramach ćwiczenia silnej woli zostałam kolekcjonerką batoników :P Mama mojego chłopaka (mieszkamy tymczasowo wszyscy razem) traktuje nas trochę jak dzieci i regularnie kupuje nam różne słodkości. Ogólnie to złota kobieta, tak po prostu czasami ma. Trudno ją za to winić, skoro jednego dnia wystrzegam się wszelkich słodyczy, a przez 3 następne wpierniczam je bez opamiętania :P Więc ja odkładam swoje do szafki, żeby były gotowe na dzień, w którym na nie zasłużę - najwcześniej za tydzień, oczywiście w tym czasie wzorowa dieta i ćwiczenia. No i pojedynczo, nie wszystkie na raz :P Mogłabym w sumie je oddać Rafałowi, ale co ja zrobię jak mnie najdzie, sklep daleko, a jeszcze nie daj bóg coś nadmiarowego kupię? Poza tym, jak już wspomniałam, chodzi o to, żeby ćwiczyć silną wolę. Bo w przyszłości mam właśnie taki zamiar, żeby trzymać słodycze w domu, żeby były pod ręką, a nie żeby musieć po nie za każdym razem latać, no i żeby właśnie mimo to nie sięgać po nie za często.

Ze wszystkiego co  mi się z dietą i zdrowym trybem życia kojarzy, najtrudniejsze będzie dla mnie poskromienie swojego lenistwa. Mowa tu nie tylko o ćwiczeniach, ale i o ogólnej dziennej aktywności - ogarnianiu domu, załatwianiu różnych spraw, i co najważniejsze, dla mnie, samokształceniu. Często mam tak, że się rozmemłam z rana już i cały dzień spełznie mi na niczym. I potem dół, na czym to zleciało. A mam w planach wziąć się za naukę języka, zrobić kurs, jakąś powtórkę wiedzy ze studiów (przyda się na stażu), no i ogólnie dużo czytać. Oby mi się to wszystko udało!

28 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Poprawnie, poprawie. Poćwiczone (to co wczoraj) i zdrowo pojedzone:

owsianka

duszona cukinia

jabłko, 2 małe nektarynki

kromka z olejem lnianym, pastą z ciecierzycy i pomidorem

4 yerby

kasza jaglana z curry warzywno-soczewicowym

papryka

resztka sosu z obiadu plus gotowana soja

herbata miętowa

Kcal: 1453

Białko: 52,6 g

Węgle: 240,5 g

Fat: 49,7 g

Ratuje mnie ta yerba, nie powiem. Dzięki niej nie podjadam między śniadaniem a obiadem. A łatwe do opanowania to nie jest, bo póki co cały czas siedzę w domu, i siłą rzeczy mam dużo czasu na myślenie o tym o czym nie powinnam, czyli o jedzeniu :P A stąd już prosta droga do lodówki po nadprogramową kanapeczkę...albo i trzy :/ No ale póki co się trzymam, oby jak najdłużej. Na szczęście cały czas mam pod ręką świeże warzywa i owoce, więc będę się nimi ratować w podbramkowych sytuacjach. 

Nie mogę się doczekać, aż trochę skurczy mi się żołądek, żeby chociaż trochę zneutralizować ten problem z podjadaniem! Pocieszam się, że czas tak szybko leci, że zanim się obejrzę minie miesiąc i ustabilizują się moje "dobre nawyki".

Obym tylko po drodze nie nawaliła... A tfu!

27 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Dziś ładnie poćwiczone, najpierw z rana brzuchy a przed kolacją Skalpel z wiadomo kim. Zaczynam od lajtowego programu, bo jak ostatnio po dłuższej przerwie od ćwiczeń porwałam się na Skalpel Wyzwanie, to potem przez kilka dni ledwo siadałam, tak uda rwały. No ale w każdym razie ćwiczenia odhaczone, jadłospis poprawny.

Pożarłam dziś, co następuje:

owsianka na wodzie z połową banana, połową brzoskwini i otrębami

3 yerbaty (to nie literówka :))

grahamka z pastą z ciecierzycy, pomidorem, papryką, olejem lnianym i duszoną pieczarką

2 nektarynki

2 wasy z pastą z cieicerzycy i pomidorem

2 talerze zupy z soczewicy i kalafiora

cukinia faszerowana (soczewica+papryka+cebula+przyprawy)

kromka ciemnego chleba z olejem lnianym i pomidorem

Co daje nam (powtarzając za CRON-O-meter):

1534 kcal

63 g białka (dobrze)

276,4 g węgli (2 razy za dużo :()

35,0 g tłuszczu (2 razy za mało :P)

Nie wiem, kurde, co z tymi węglami począć. Czy rzeczywiście ich za dużo i powinnam postarać się wyeliminować pieczywo, czy jakoś ten nadmiar spalę... Czas pokaże. Jak waga nie będzie chciała spadać, na rzecz pieczywa włączę do diety więcej jakichś pestek czy orzechów (białko plus tłuszcz, i to dobry) i powinno być git.

Tyle w kwestii diety. Dalej chciałabym skupić się na ograniczeniach, jakie chcę sobie narzucić w ramach zmiany trybu życia na zdrowszy - przy każdym wpisie postaram się cosik uwzględnić. Dziś padło na alko. Oj, rozpiłam się w te wakacje, nie powiem. Zawsze zresztą tak mam - póki trwa rok akademicki i piętrzą się obowiązki, nie mam za dużo czasu na posiadówki przy bronku. Tymczasem wakacje są ku temu idealną okazją i zawsze też kończą się dla mnie z tego tytułu nadprogramowymi kilogramami. Bo jak się podchmielę, puszczają hamulce i zaczyna się jedzenie byle czego, ze szczególnym naciskiem na wszelkiej maści pochrupajki. Także jako że pozostał jeszcze miesiąc laby, uroczyście postanawiam: OGRANICZAM ALKO DO MINIMUM! Koniec z browarami co drugi dzień. Od dziś, o ile nie będzie to jakaś szczególna okazja typu spotkanie ze znajomymi/rodziną: maks 2 na tydzień! Co do innych trunków, no cóż, nie mam jeszcze pomysłu, bo w sumie i tak rzadko kiedy jest hajs na takie szaleństwo :D

To w sumie tyle na dziś. A jutro znowu do boju! :)

26 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Aż wstyd wracać tu po 2 latach z podkulonym pod tłustym dupskiem ogonem, no ale jednak tak jest. Nic się nie udało, waga na chwilę spadła o 6 kg po to tylko, by w wyniku wakacyjnych piwek i ogólnego obżarstwa wrócić na swoje miejsce. Powiem tylko, że kosztowało mnie to pół roku wyrzeczeń i bardzo serdecznie sobie gratuluję za puszczenie tego wszystkiego z dymem.

No ale cóż, jest źle, to trzeba coś poradzić. Ciężko po raz pięćsetny wziąć się w garść, ale nie ma wyjścia. Nie jestem szczęśliwa w swoim ciele i nigdy nie będę. W związku z tym postanowiłam z grubsza realizować postanowienia, które tu już kiedyś wstawiałam; ponadto zaś korzystać z pomocy cron-o-meter'a, który jest bardzo pomocny w prawidłowym bilansowaniu diety. Moim np. problemem na diecie mocno zbliżonej do wegańskiej jest nadmiar węglowodanów i czasami niedobór pewnych mikroelementów i witamin. 

Jak na razie pożarłam owsiankę i zaraz zapiję ją yerbą. W planach ćwiczenia i szukanie motywacji, która słabnie z każdą kolejną próbą podźwignięcia się na nowo...

11 września 2012 , Komentarze (2)

A bo robota i w domu jestem przed 20. Ale to tylko do jutra, w czwartek przydałoby się już nieco poruszać.
Zjedzone:
granola z mlekiem sojowym i pestkami dyni
kromka z pastą z fasoli
2 orzechy włoskie
2 kanapki z pastą z fasoli i pomidorem
gulasz sojowy z kaszą gryczaną i buraczkami
I oby w piątek na wadze było jak najmniej!

10 września 2012 , Komentarze (1)

Wczoraj poszalałam. No tak, bo przecież cały weekend pracowałam na zasłużoną wypłatę, to i musiałam sobie dogodzić piwkiem, czipsami i marcepanem! Żenada. Pocieszam się tylko, że rano ładnie mnie po tych śmieciach sczyściło bebechy. No ale i tak zjebałam akcję.
Dziś już jest dobrze, tyle że bez ćwiczeń bo niedawno dopiero wróciłam do domu i nie mam już na nie siły.
Raport jedzeniowy:
granola z mlekiem sojowym i pestkami dyni
ciemna bułka z pastą z fasoli
banan
leczo
biała bułka
pomidory z cebulą
cola zero

Jutro rano może w końcu trochę gimnastyki, zobaczy się. Zaczęłam się po wczorajszym odpale bać, że znowu wymięknę. Muszę natychmiast przestać biadolić i przestawić się na zdrowy tryb życia. Najgorzej z alkoholem, to jest moje przekleństwo po prostu : | Lubię sobie coś walnąć, a potem zawsze głupieję i jem jakieś śmieci. Kiedyś tak nie miałam, mogłam pic ile wlezie i w dupie miałam jedzenie. Co i gdzie poszło nie tak : |
No cóż, pozostaje mi tylko jak najszybciej wziąć się w garść i zmienić sposób myślenia na bardziej prozdrowotny. W piątek ważenie, mam nadzieję, że coś poleci w dół, w końcu to pierwsze najłatwiejsze kilosy : D

8 września 2012 , Komentarze (1)

Dziś tylko raport:
granola orzechowa z mlekiem sojowym i pestkami dyni
4 orzechy włoskie
nektarynka
1,5 jabłka
gruszka
2 kanapki z pastą z fasoli i kiełkami
wegańskie spaghetti bolognese

Ćwiczeń brak, ale ruch był, bo większość dnia latałam z ulotkami.