Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień dobry ; )


Miałam się uczyć, ale tak wyszło, że się nie uczę tylko siedzę na fejsie. Wszystko jest ciekawsze od wariantów języka dzisiaj ; ) W każdym razie wpadłam dzisiaj na 3 już chyba strony z odchudzaniem, o odchudzaniu i ze zdjęciami tych cholernie pięknie odchudzonych dziewczyn. Jeszcze mi do nich daleko, ale wielką zmianę widzę z moim toku myślenia. Otóż zawsze patrząc na takie zdjęcia, czy nawet efekty odchudzania nie podnosiło mnie to na duchu a jedynie myślałam "k. czemu ja tak nie mogę", a teraz sobie myślę, że mogę. Włożyłam już mnóstwo pracy żeby coś się zmieniło, zaczęłam zaraz po maturze i trwa do teraz. Oczywiście jestem zbyt leniwa (i biedna, jak na studentkę przystało) żeby chodzić na siłkę, jest za zimno (zawsze jest jakaś wymówka) żeby iść na rower i tak w koło Macieju, ale wykorzystuję wszelkie triki, których się nauczyłam podczas tych długich lat batalii o figurę (ok 5 lat narzekania i 5 miesięcy robienia). Znam na tyle swoje ciało, że wiem co kiedy i jak i wcale nie musze sie strasznie wysilać, bo już mi nie zależy na natychmiastowych efektach. A powodem jest to, że robiłam zdjęcia przez długi czas, potem coraz rzadziej. Ostatnio porównałam zdjęcia z początku i z 29.10 i aż nie wierzyłam. No może dla innych wydaje sie to beznadziejnym wynikiem, ale ja uważam, że zrobiłam ze sobą bardzo wiele. Zostaje tylko jeden mocno uciążliwy problem, z którym serio nie wiem jak sobie poradzić. Oponka. Ramiona mam w miarę, nogi szczupłe a mam 176 cm wzrostu, więc to i tak nie byłoby jakoś strasznie widoczne. Pracuję ciągle nad talią i widać efekty, ale ta cholerna oponka jest i ani jej się śni sobie iść. Gdyby nie ona to naprawdę nie miałabym się czego czepiać O.o