Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O matko, ruszyłam dupe!



Hej Chudzinki ;*

Moja motywacja wewnetrzna się uzewnętrzniła. Od kilku dni chodziła za mną taka mała determinacja mówiąca mi ciagle na ucho "no weź żesz się za siebie!" Mała Motywacja mówiła też, że ćwiczenia się opłacą, a różowa sukienka, na razie nie leży dobrze, a właściwie to nie leży wcale to, w Sylwestra będzie idealna.

Wiem, że dłuuuga droga przede mną, bo jako glupie dziecko, cofnęłam się w budowie nowego pięknego ciała. Powoli jednak zaczynam łączyć zajęcia, pracę (nie pracowałam cały tydzień i ani razu nie wzięłam się za ćwiczenia cięższe niż hula-hop ;\) i aktywność fizyczną, powoli też oswajam się z pilnowaniem godzin jedzenia.
Co prawda nie jak kiedyś, co dwie godziny punkt, ale te takie mniej więcej staram sie utrzymać.

Chciałam coś napisać i wypadło mi z głowy...

Dzisiaj odwaliłam 15 minut cardio Mel B i skalpel 2 Chodakowskiej, który znów jest na yt! (ciekawe jak długo).
A no i wiem!
Nie chcę pchać się w jakieś mocno zaawansowane ćwiczenia dotyczące budowy mięśni, bo mam za dużo tego co te mięśnie kryje, więc mam nadzieję, że jak najwięcej cardio w ćwiczeniach (a tak, uważam, że skalpel 2, jest dobrym wyjściem z takiej sytuacji) pomoże zniwelować, ten, raczej niechciany, przybytek.

Godzina czasu to 4% dnia!

Mam nadzieję, że uda mi się jak najczęściej znaleźć te 4 % by poćwiczyć, wiem, że nie będzie to codziennie, niestety godziny pracy i zakończenia zajęć są tak bliskie, że daje rade wrócić tylko i zjeść, a jak się bar przeniesie na drugi koniec miasta to będę miała troszki problem nawet z tym.

Staram się nie jeść słodkiego, ale kurcze... Zapominam się i to tak bez własnej winy.
Ale się nauczę! Tzn przypomnę sobie jak to jest.

Wasza, zdeterminowana i mająca nadzieję na sukces, Śliwka.