Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Gdy dom śpi.


Zrobiło się ciemno, w oknach sąsiadów pogasły światła. Latarnie jeszcze nie oślepiają swym dziwnie pożółkłym światłem. Powoli cichnie ujadanie psów, nie słychać ulicznego hałasu, Nawet sąsiad z góry, co zawsze wieczorem tłucze schabowe, dziś zamilkł. I nawet wiatr nie hula mi w okna. Jest cicho. Za cicho. W pokoju obok słychać lekki oddech śpiącej małej królewny. W korytarzu posapuje zwierz. I gdyby nie światło przebijające się z kuchni ktoś mógłby pomylić Jogusa z młodym niedźwiedziem. Nie powiem, udało się psisko. Wysokie, potężne, na masywnych łapach, karczycho porządne, a i pysk nie mały. Co by nie pisać, 60 kilo żywej wagi. Znokautowało by nie jednego człowieka. W salonie szmer goniących się wzajemnie kotów. Rudy goni białego. Biały goni czarnego. A czarny rudego. I tak nie połapiesz się, który w danej chwili jest goniącym, a który uciekającym. Doświadczenie nauczyło mnie, że lepiej nie zostawiać nic na wierzchu. Szczególnie szklane rzeczy narażone są na likwidację. Tą wieczorną ciszę przerywam ja. Na swoim zużytym rowerze. Jadę w ścianę, kolejny kilometr za mną, a ja nadal w miejscu. I nic się nie zmienia. Niestety nocna randka z chodnikiem skończyła się, tak jak przypuszczałam. Dziś wieczorem nie pobiegnę. Jutro rano też na pewno nie. Może jutro w nocy? Oby. Tak, więc pozostał mi rower, bo na nim kolano nie doskwiera. No dobra, kłamię. Boli, ale tylko trochę. Na tyle, że da się wytrzymać. Moje ukochane dresy odłożyłam do szafy, i nie zostaną tam na długo. Będę szyć, nie umiem, ale będę. No przecież nie wyrzucę, jakbym śmiała. To w końcu prezent od M. I oprócz zwykłego sentymentu, jakim pałam do nich, to po prostu mi ich szkoda. Nie oszukujmy się, są bardzo wygodne. Właściwie to mam wrażenie, że biegnę z gołym tyłkiem. Takie są fajne. Dlatego będę szyć. Właśnie w pokoju runęła suszarka na pranie. Nie ma sensu szukać winnego. Rudy już siedzi pod łóżkiem. Biały schował się w łazience. A czarny leży na czarnym fotelu i udaje, że go tam nie ma. Huk straszny, ale przynajmniej na kilka godzin jest spokój, i trzej muszkieterowie nie będą toczyć swych dzikich walk. Za kilka godzin znów spotkają się na środku mieszkania i urządzą wyścigi. Mój dom nigdy nie śpi ...

  • Lela6

    Lela6

    12 listopada 2014, 20:14

    Myślałam że " kobyłka" bo pisałaś ze zużyty rower stacjonarny i zaraz mi.się tamten przypomniał :))

  • Lela6

    Lela6

    11 listopada 2014, 23:10

    Czy pedałujesz na swojej starej kobyłce ? Pozdrawiam