moja opryszczka znika i zaryzykuję jutro wyjście na basen (o ile wszystko będzie w porządku) :) nie mogę się doczekać! kto by pomyślał, że w zimę będę tak tęsknić za basenem ;)
dzisiaj, na zajęciach w szkole rodzenia, troszkę sobie poćwiczyliśmy z fizjoterapeutką i tym samym zostałam wyposażona w serię ćwiczeń, które nie dość, że będą mnie przygotowywać fizycznie do porodu to jeszcze będą bezpiecznym sposobem spalania kalorii :)) bardzo mi się to podoba! :D czym prędzej muszę je sobie spisać by niczego nie pominąć ;))
bardzo bym chciała, żeby chociaż część mojego zapału do ćwiczeń przeszła na mojego męża. ma w chwili obecnej wykupiony karnet, a w ogóle z niego nie korzysta :( mieliśmy chodzić razem, ale zaszłam w ciążę i nie zalecają w tym okresie, o ile wcześniej nie chodziło się na siłownię, rozpoczynać swej kariery ze sztangami, bieżniami i innymi atlasami. wiem, że to najbardziej by go zmotywowało. może wy macie jakiś pomysł na to jak zmusić męża do tego, by mu się chciało chodzić na siłownię tak jak mu się nie chce? :P
MENU:
śniadanie: dwie kromki chleba z Almette ziołowym i ogórkiem zielonym, kiwi
II śniadanie: mussli z szklanką mleka 2%, 5 suszonych śliwek
- w międzyczasie: dwie kromki ciemnego chleba i mała puszka śledzi w sosie pomidorowym
obiad: trzy chochelki chili con carne (własnoręcznie robione! :D będzie na trzy dni :P i co najważniejsze - z indyczego mięsa, czyli jak najchudszego :))
kolacja: pół pomelo (1/4 przed zajeciami, 1/4 po zajęciach)
smoczyca1987
25 stycznia 2012, 17:59kl4ra - powiem szczerze, że nawet nie wiedziałam, że takie sprzęty są ;) ale ja swój karnet sprzedałam, wiec na razie nie ma możliwości współtowarzyszenia mężowi na siłowni. bezpieczniej czuję się na basenie :)
kl4ra
25 stycznia 2012, 17:18a jeszcze Ci tylko napiszę, że wspólne chodzenie na siłownię to rzeczywiście dobry plan - jak chodziliśmy razem, to ćwiczył i miał zapał. No ale teraz nie ma kto z dzieckiem zostać, mamy orbitrek, z którego korzystam tylko ja :/ Ty możesz chodzić na siłownię i jeździć sobie np. na takim niskim rowerku z oparciem, wyglądał jak fotel, można sobie jeździć powoli (nie wiem czy akurat u Was są, ale zawsze możesz pospacerować na bieżni). A mąż w tym czasie na bieżnię albo ławeczkę i do dzieła! :)
kl4ra
25 stycznia 2012, 17:14najważniejsze są chęci - to fakt, jeśli tylko się uprzesz, to sukces murowany :) a jeśli chodzi o zmuszanie męża do ćwiczeń - jak będziesz już miała jakiś patent, to błaaaagam, daj znać. Mój ukochany ma niezłą nadwagę, na razie dietowo go pilnuję, ale jeśli chodzi o ćwiczenia, to nie robi nic. Chociaż teraz ma problemy z kręgosłupem i codziennie chodzi na rehabilitację, gdzie ćwiczy. Ale jak skończy rehabilitację za 2 tygodnie, to pewnie znowu siądzie na kanapie przed komputerem i się nie ruszy :(
Qassia
25 stycznia 2012, 14:30Może jesteśmy jakieś dziwne ;P Albo nas organizm jej nie lubi i tyle :)
malynka7
25 stycznia 2012, 14:06ja od lutego z moim idziemy na siłkę, wiem że samemu mu by się nie chciało, więc sama nie wiem co masz zrobić. Jak sam się zreflektuje to nic na siłę!;)
czas.na.zmiane
25 stycznia 2012, 11:07jakimś kobiecym sposobem go zmus :))
aim25
25 stycznia 2012, 10:54haha widze fanke pomelo:) fajnie ze opryszczka juz znikneła:)
Qassia
25 stycznia 2012, 10:38U mnie to jest tak, że razem z facetem chodzimy razem na nordic walking ;) Ostatnio rzadziej, bo nie było czasu ale dziś go wyciągnę. I o dziwo nie marudzi, ale myśle, że jak by zaszła taka sama sytuacja jak u cb to pewnie też by mu się nie chciało. Tacy są faceci i nic nie poradzimy na to ;D
adem
24 stycznia 2012, 22:23proponuję mężulka raz kopnąć w tyłek... trochę zmusić... z każdym kolejnym razem będzie chodził chętniej ;) Po tygodniu sam będzie biegł na siłownię!