Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
DZIEŃ 76; Powiew świeżości


Witam Was! :)
Jestem w dobrym humorze, bo, tak jak w tytule notki, poczułam znowu wiatr w żaglach! I wiecie co? Jeszcze lepsze jest to, że sama sobie ten wiatr "zafundowałam"!
Miałam dzisiaj wstać o 7 rano, ale oczywiście gdzież tam. Pewnie Aśka wyłączyła mi budzik  i mama nas obie obudziła o 8:30. Ale stwierdziłam, że jest tak piękna pogoda, że muszę pobiegać!
No więc poszłam. Ale w sumie poszło mi dosć kiepsko, bo nie dosyć, że biegłam krótką trasę (od której zwykle zaczynam biegać po dłuższej przerwie; teraz miałam przerwę dwóch tygodni), to jeszcze w połowie zaczął mnie boleć brzuch i musiałam iść. Potem znowu jakieś psiurzyska (czytaj: psy) zaczęły mnie obszczekiwać (nie wytrzymałam i powiedziałam na głos: "posrane psy" - ciekawe, czy ktoś to słyszał xD ale nie obchodzi mnie to, a nawet dobrze by było*).
Ale suma sumarum byłam z siebie zadowolona, nawet wzięłam zimny i ciepły prysznic i nasmarowałam się kremami ujędrniającymi sylwetkę.
No i co prawda miałam dzisiaj zrobić sobie post, ale stwierdziłam, że lepiej znowu przejść na dietę SB.
Tak więc dzisiejszy jadłospis prezentuje się imponująco:
śniadanie: rzeżucha z solą, kawałek ogórka, kawałek serka feta, jajko na twardo, pół małej szklanki soku warzywnego, herbata miętowa
II śniadanie: zupa szparagowa wellness** z mlekiem
obiad: kawałek indyka zrobionego w rękawie z przyprawami, ?sałatka?
podwieczorek: ?
kolacja: brak (jadę na orkiestrę i wrócę późno) 
Motywuje mnie też to, że zrobię sobie dziś zakupy, na liście mam: wędzonego łososia, sok warzywny (skończył mi się :P), pierś z kurczaka, jakaś odchudzająca herbata, ser mozarella, ser feta.  
Jak sie wkurzę, to zrobię te zakupy w almie, bo tam są jakieś ciekawe rzeczy, a nie te durne wiejskie sklepiki.
Dobra, teraz trochę motywacji i wynocha słuchać klasyki - trza się pouczyć ;)
Papa :*
* Już tłumaczę czemu mam taki awers do psów: kiedy biegam, to jak ludzie nie mają ogrodzenia (mieszkam na wsi) i psy bez łańcucha (ale jak są na łańcuchu, to mi ich żal), to te psy rzucają się na każdego przechodnia. A szczególnie na mnie - bo biegnę, czyli jestem złodziejem, który właśnie coś ukradł. 
Raz miałam taką sytuację, która mnie przyprawiła niemal o spazmy: biegnę sobie (akurat bez MP3-ójki) a tu słyszę za sobą taki głośny tupot łap. Wiedziałam, że to ogromny pies i wiedziałam, że za mną biegnie. I biegłam wolniej, ale dalej to słyszałam i chyba tak biegłam przez 5 min. zanim odważyłam się odwrócić i zobaczyć, że już nic za mną nie biegnie. 
Dzisiaj też mi nie było za wesoło, jak słuchałam sobie wesoło muzyki, a tu słyszę ochrypłe, zajadłe szczekanie. Aż krzyknęłam, tak się przestraszyłam. 
Także ogólnie rzecz biorąc: NIENAWIDZĘ PSÓW NA WSI. Albo są uwiązane na łańcuchu po to, żeby kręcić się w kółko i dostawać szajby, albo są na luzie i obszczekują każdego przechodnia. Ewentualnie mogą być na luzie, ale za ogrodzeniem.
Tyle na ten temat. 
PS Zapomniałam wspomnieć: na wadze dzisiaj 55,7!! Czyli LEPIEJ! :)
  • Julia551

    Julia551

    8 kwietnia 2013, 13:02

    Mnie też nie raz psy gonią-masakra;D Piękna waga;)

  • chucky1990

    chucky1990

    8 kwietnia 2013, 12:29

    fajnie czytać takie optymistyczne wpisy ;) powodzenia ;)