Mały, to chyba MAŁO powiedziane, ale to tak w ramach usprawiedliwienia się :P
Odpoczynek ten miał miejsce od soboty do wtorku! Tzn. nie, żebym wpieprzała non-stop chipsy, fryty, piwsko i ciasta, ale była raz pizza, dość tłuste obiady, na szczęście śniadania i kolacje nadrabiały, no i cały czas ćwiczę Chodakowską, więc nie przytyłam za dużo, do 57,4.
Jutro albo pojutrze zapiszę wagę i się zmierzę. Raczej pojutrze, bo może wtedy z powrotem zejdę do 56. Niech będzie sobie ta 9 z prawe, ale 6 z lewej... :D <a raczej w środku :P>
Nooo, i w sumie to by było na tyle. Przepraszam, że nie wchodzę na wasze blogi, ale na razie mi się... NIE CHCE. Może zrobię to dzisiaj wieczorem, bo za dużo nie mam do roboty. Chociaż wiadomo jak to jest; jakbym chciała, to bym coś znalazła, ale ogarnianie ogrodu mnie nie rajcuje odkąd mama stwierdziła, że: 1. "i tak sobie nie poradzę", a po 2. "jest już wszystko tak zarośnięte, że niewiele da się uratować". Aśka mówi, żebym to olała, ale mnie ten ogród strasznie przytłacza. Mama tyle w to roboty włożyła, tyle rabat, tyle kasy w te kwiaty, a ja nawet nie wiem jak się ich pozbyć, a co dopiero pielęgnować...
W sumie cieszę się, że się tak trochę mogę tu wygadać.
Buziaki, i powodzenia! Trzymajmy się mocno :)
Lovelly
10 września 2014, 16:57będzie dobrze kochana! trzymam za Ciebie mocno mocno kciuki!