No i jak zwykle - -mam drgawki. Ostatnio z mężem zawody robiłam - bo jak ktoś waży 100 kilo to pewnie więcej niż całkiem przeciętny mężczyzna - Zakładaliśmy się kiedy go z wagą przegonię, w dół oczywiście! Miało być święto wielkie i ........ guzik! Nic nie było! Tylko ja się cieszyłam i jeszcze się cieszę, ale pewnie jutro mina mi zrzednie, bo siłą woli, jak ja się odchudzam to i rodzina częściej kaszę wcina. I mąż też chudnąć zaczął. Więc wracając zobaczymy, jak będzie jutro... ! Dziś miałam nie jeść - takie postanowienie sobie zrobiłam na całe życie, że w piątek mam post jabłkowo-wodny. I też d.........pa!To znaczy 2/3 d....py! Bo wszystko byłoby ok, gdybym po obiadku sprzątać nie zaczęła, albo postanowienie sobie na garnkach wyryła. A tak tu troszkę ziemniaczków zostało, a tu moja ulubiona surówka z kapusty kiszonej i poszłoooo do otworu gębowego nie to, co trzeba. Zjadłam. Trochę (na szczęście więcej nie było) ziemniaków z kapustą kiszoną. Dobrze że dziewczyny po przedszkolu też głodne były, bo więcej by zostało. No i nici z postu. tzn. takie dwie trzecie postu tylko były. Oj kocham tą swoją silną wolę! Coraz wolniej idzie mi to odchudzanie, nie wiem czy do wakacji zdążę z tymi 75 kg?! A do swoich 33 urodzin muszę ważyć 65 kg, a to już w listopadzie.
jozia1977
9 kwietnia 2010, 22:45kurcze tak jak bym siebie sluchala!!! tez ostatnio topornie mi idzie z dotrzymywaniem obietnic! pozdrawiam