Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zazdroszczę ciągów orbitrekowo - dietkowych!


A ja mam ciąg żarciowy! Jak cholera! I skutek tego jeden zmieniam pasek o 1,3 kg w górę. I nie cieszę się wcale, ale szczerość musi być. Przed sobą też. Wiecie co, ja naprawdę nie mam siły do siebie, czuję się bezradna. Wiem, wiem, nikt mi żarełka do paszczy nie pcha... Tym bardziej mi smutno. Najgorsze jest, że od rana do 15 tej nie mam z dietą żadnych kłopotów. Potem dopiero się zaczyna. Jak wszyscy są w domu... Ciągle się sama przed sobą tłumaczę, że karmię małą piersią i nie mogę za bardzo. Wszystko przez te święta.... Żartuję, ale dochodzę do wniosku że jak pozwolę sobie trochę, to później leci wszystko... Poza tym ten tydzień był jakiś okropny. Pomijam uczucia związane z żałobą, bo na to nałożyły się rodzinne kłopoty. A wiadomo - jak stres i niepewność, to trzeba jeść - nie znalazłam nic lepszego... A Wy? Ciągle pełnię straż przy dzieciach - bo to jest ciągłe Baczność! - żeby przeżyły... No, pomysły na utratę zdrowia lub życia to one mają nieziemskie. A to ciągłe napięcie z tym związane męczy tak bardzo, że nic innego mi się nie chce. W nocy karmię małą co najmniej 3 razy - więc nie jestem wyspana. Rano wcześniej nie chce mi się po prostu wstawać. A wieczorem - muszę pisać projekt i idzie mi to jak krew z nosa.... I jak dołączę do tego te uczucia wrogości do siebie samej za wszystko... To muszę zmienić paseczek... Czarna d..... jestem i tyle. I na wagę nie będę się wkurzać, bo to nie jej wina... Pozdrawiam i zbieramy się na basen ku uciesze dzieci... Tylko jak my to logistycznie rozwiążemy? Jedno gdzieś trzeba zostawić...
  • orchidea24

    orchidea24

    17 kwietnia 2010, 11:18

    może staraj się otaczać jedzonkiem dietetycznym i pi dużo wody? zapchasz żołądek :)