Nie odzywałam się długo bo wstyd - w ciągu 2 tygodni przytyłam prawie dwa i pół kilograma i schudłam półtora, zmieniam pasek na 82,9 - tyle na dziś. Miało być tak pięknie - arbuzy, truskawki i nic więcej. Nie wyszło. Wybaczam sobie i gonię dalej! Właśnie sobie uświadomiłam, że do urodzin już mnij niż więcej, a waga nawet nie na środku. Ale nic to. Dopóki walczę jestem zwycięzcą... Więc walczę. Mąż ma się lepiej, woda pomalutku schodzi, jest nadal na zwolnieniu w domu. To już prawie miesiąc. Jutro dostanie kolejne chorobowe, ale przecież musi wracać do pracy, więc weźmie tylko tydzień jeszcze. Cieszę się, że mu się poprawia!
Orzeszek1985
14 czerwca 2010, 07:59ja tez mam kilogram w gore :/ Maz ma tak troskliwa zone, wiec sie nie dziwic, ze wraca tak szybko do zdrowia :)) Widze, ze go bardzo kochasz :)) Udanego dnia :*
Gaila
14 czerwca 2010, 05:29Dobrze, że mąż wraca do zdrowia. Pogoda chyba nie za bardzo mu w tym sprzyja. Dobrze, że ma taką dobrą, troskliwą żonę. Dbaj też o siebie. Trzymam kcuki.