Nowy Rok mnie zaskoczył, kolejne Dzieciątko na świecie, a ja ważę kolejne cztery kilogramy więcej... Wstyd mi przed mężem, bo w dniu ślubu ważyłam jakieś 40 kilogramów mniej... Wstyd mi przed sobą że taka gnida jestem, która cały czas coś żuje i po Tatrach już nie pochodzę jak kiedyś... Muszę to zmienić, bo nawet na dzieci oddziałuje mój zły humor... bo gruba jestem i poradzić sobie nie mogę... a one przecież temu nic nie winne, ufffffffff Wypiję sobie z mężem Żubróweczki z sokiem kropelkę i od jutra zaczynam.... Życzę sobie powodzenia... A teraz muszę pracować, bo nikt za mnie tego nie zrobi niestety.