Piszę chociaż brakuje mi dobrych chęci, ale przede wszystkim brakuje mi również kontaktu z Wami. Wasze wsparcie napędza mnie i motywuje do działania.
Dopadł mnie kryzys. Waga stojąca w miejscu dobija mnie totalnie. Jestem zniechęcona do granic. Jak się znam, to za parę dni otrzepię pióra i pójdę dalej. Ale póki co mam dzisiaj ochotę pomarudzić. W sobotę i niedzielę rower był 2 x czyli nad jezioro i z powrotem. Pływałam też, a waga ta cholera nie spada. Koleżanka śmieje się, że może mam zepsutą wagę i haczy w tym miejscu. Do tego wczoraj dopadła mnie jakaś boleść jakby rwa kulszowa i boli mnie lewy pośladek. Koleżanka w pracy przylepiła mi plaster, który teraz obleśnie parzy mnie w lewy purzyt, że mam wrażenie, że mi zaraz pół tyłka odpadnie. Nie wiem, który ból gorszy. W tyłek Mieci gorąco, a na dworze upał. A teraz z innej beczki. Ostatnio jedyną moją słabością są lody. Może to one nie pozwalają zbliżyć się mojej wadze do miejsca przeznaczenia?? Ale to nic Miecia mówi sobie będzie dobrze , musi być dobrze, prawda?!?!?Poskarżyłam się Wam i już mi troszkę lepiej..no to do schudnięcia chociaż tak trudno mi ostatnio w to uwierzyć. Buziaczki
Alianna
30 czerwca 2010, 07:49Pomarudź, ponarzekaj, ale nie odstępuj drastycznie od diety. Waga ruszy. Rozumiem jednak dobrze Twój nastrój. Mnie także dopada zniechęcenie, kiedy waga zamienia sięw osła i ani rusz!
luckaaa
29 czerwca 2010, 14:04Bedzie dobrze, musi byc. Lody odstaw, bo sie nie komponuja z dieta i zatrzymuja wage. Wiesz , jest ciezko, co tu gadac! Ale da sie , nprawde da sie !
volciara
29 czerwca 2010, 13:04nie poddwaj się. wytrzymasz. kto da radę jak nie my ;d :)?
anna.helena
29 czerwca 2010, 12:00lubię jak piszesz:)))))) bo nawet z marudzenia wyłązi optymizm:))))))) nei martw się kobietko - ja też mam zastój, ale od dziś palimy dziada (tłuszczolandię) a lody to nei przestępstwo, z dostępnych deserów są najmniej kaloryczne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! no to pomarudźmy jeszcze chwilę i potem kopek na drogę ... a tym tygodniu jak nic trzeba coś zrzucić , bo i ja w poprzednim mimo naszych deklaracji niczewo nei zrzuciłam ... do robotki:))))))))))) MOC z NAMI
linda.ewa
29 czerwca 2010, 12:00Mój mąż w podobnej sytuacji miał cały poparzony bark!