Tytuł wpisu trochę mylący, a to za sprawą pewnego rarytasu, który za mną ostatnio chodził i nie wiedziałam czy go spróbować - skusić się czy nie? No i ciekawość była silniejsza - kupiłam i spróbowałam dzisiaj rano podczas śniadania kremu z jadalnych kasztanów:-) Smak ciekawy nie powiem, że nie, ale zawiodłam się trochę konsystencją tego niby "kremu", bo to do kremu nie było podobne, a raczej coś między kremem a budyniem, a ja cały czas miałam w głowie, że to będzie coś w stylu gęstego masła orzechowego, a tu takie coś??? eee tam... ale jest jeden plus - przynajmniej już mi nie będzie ten "budyń" głowy zaprzątać. Jedyne co to kiedyś chciałabym spróbować samego jadalnego kasztana.
Dzisiaj ciąg dalszy @, rozkręciła się na całego i niestety brzuch nieco bolał. Całe szczęście, że w Wigilię mi nie wypadła.
Dzisiaj oczywiście nie było żadnych ćwiczeń, bo nie było na to szans, ale za kilka dni wezmę się i dam czadu:-)
Dzisiaj już kolację zjadłam mniejszą niż tą z wczoraj, ale od początku..............
Śniadanie (8:00): grahamka z kapką "kremu" z kasztanów,
II Śniadanie (10:30): jabłko, jogurt i kilka malin
Obiad (12:00): filet z indyka z pomidorami, korniszony z chili, papryka
Podwieczorek (17:00): owsianka na mleku z owocami
Kolacja (19:00): 2 plasterki polędwicy drobiowej, 3 plastry sera białego, ogórek