No i stało się.....rano Malwina obudziła mnie o 5:45 i nie było już mowy o powrocie choć na chwilkę pod kołderkę - w tygodniu ciężko ją zwlec z łózka, a w weekend proszę moje dziecko wstaje prawie wraz ze wschodem słońca.
Zjadłyśmy lekkie śniadanko przed 8:00 i przed 9:00 wraz z 1-szymi promieniami słońca dotarł do mojej głowy impuls, że jestem gotowa na mój pierwszy poranny bieg. I to był strzał w 10-kę:-) Z wyśmienitym samopoczuciem i pełnią energii pobiegłam w kierunku lasu (5 minut drogi od mojego domu). Uwielbiam las:-) A w szczególności jak promyki słońca przebijają się przez konary drzew.
Pogoda była rewelacyjna. Najpierw zrobiłam sobie szybki marsz, ćwiczenia rozgrzewające (w sumie trwało to ok. 15 minut), a potem przeszłam do sedna czyli do biegu, który trwał dokładnie 30 minut. Oczywiście tempo nie było zawrotne, bo raczej truchtałam niż biegłam, ale tak czy siak jestem zadowolona i dotleniona.
Jednym słowem było extra!:-)
Aaaa...i jeszcze jedno....dzisiaj rano waga pokazała 74,5 kg:-) Wreszcie znowu zaczyna się coś ruszać w dół. Mam nadzieję, że dzięki bieganiu 21. czerwca zobaczę 65 kg, bo już niewiele czasu zostało.
Menu:
- 7:45: grahamka - 1/2 z szynką i serem pleśniowym, 1/2 z jajecznicą
- 12:00: pomarańcza, trochę jabłka
- 13:30: mięso gotowane, warzywa
w planach:
- 16:30: jogurt naturalny z "czyms"
- 19:00: jakieś warzywa i może jakaś kiełbaska, albo gotowane jajko
jestemaleznikam
17 marca 2013, 20:29świetnie :) gratuluję i biegania i spadku wagi do czerwca na pewno będzie co świętować:*
lovecake33
16 marca 2013, 19:28Gratuluję spadku i zapału do biegania!!! I zazdroszczę, bo ja nie umiem biegać :( A do czerwca jeszcze duuuużo czasu.